Kulisy Powstania Wielkopolskiego

Jak i dlaczego w grudniu 1918 roku doszło do wybuchu Powstania Wielkopolskiego

Marek Rezler

Wybierz Strony

Powstanie wielkopolskie najczęściej analizowane jest od strony walki – zjawiska dynamicznego, najbardziej atrakcyjnego, łatwego do zapamiętania i utrwalenia. Jednak w historii wszystkie wydarzenia i zjawiska są jedynie ogniwem w niekończącym się ciągu dziejowym, każde ma swoją przyczynę i daje początek następnym faktom. Zanim doszło do wybuchu powstania w Poznaniu, powstało specyficzne tło, na którym wystąpiły okoliczności umożliwiające podjęcie walki. Przypomnienie owych realiów jest niezbędne.

Przywykliśmy do traktowania polskich powstań narodowych z (całkiem słusznym) namaszczeniem, estymą. Rzadko zdarza się refleksja z perspektywy czasu, w miarę rzeczowa i bez emocji, jako że większość naszych powstań zakończyła się klęską, co spowodowało poczucie bezsilności, tragedii, także frustracji. Na ogół rzadko przyczyn niepowodzenia doszukiwano się także w błędach wewnętrznych, w nietrafnym sposobie myślenia, w błędach przyjętej metody walki o niepodległość. Bywały w naszych dziejach powstania spontaniczne, nietrafiające w odpowiedni moment, źle przygotowane, w których emocje przeważały nad przemyśleniem i dobrą organizacją. Było jednak powstanie rozsądne: wielkopolskie z lat 1918-1919.

Przed Wielką Wojną

Zanim wybuchło powstanie w Wielkopolsce, było ponad sto lat udziału w walce zbrojnej – ale i ustalania własnej, specyficznej drogi do niepodległości. Tradycje regionu sięgają tu lat konfederacji barskiej z lat 1768-1772, która w niektórych kręgach jest traktowana jako powstania zbrojne przeciwko Rosji, częściowo też Prusom. Wielkopolanie mieli swój udział w insurekcji kościuszkowskiej 1794 roku, która w regionie rozwijała się pomyślnie, ale klęska pod Maciejowicami unicestwiła szanse na zwycięstwo. W latach 1806-1807 w regionie wybuchło zwycięskie powstanie przeciwko Prusakom, zainicjowane przez Napoleona, który aktywnością Wielkopolan zamierzał przyspieszyć ostateczną klęskę Prusaków pokonanych w bitwach pod Jeną i Auerstedt. Do Poznania przybyli wtedy generał Jan Henryk Dąbrowski i Józef Wybicki, którzy wezwali mieszkańców regionu do działania. W ciągu dwóch tygodni Wielkopolska została uwolniona od wojsk zaborcy, a echo tych wydarzeń znajdujemy w X Księdze „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, w opowieści Bartka Prusaka (czyli przybyłego z terenu Prus Polaka) – obserwatora wydarzeń.

Mniej znane jest inne, ogłaszane powstanie – przeciwko Austriakom w 1809 roku. Za to szczególne znaczenie dla tradycji walki Wielkopolan o niepodległość miał udział ochotników z regionu w powstaniu listopadowym. Poniesiona klęska dała początek refleksji nad słusznością przyjętej metody walki. Już po upadku Napoleona i utworzeniu Wielkiego Księstwa Poznańskiego wystąpiły opinie o konieczności „okopania się” i ustalenia nowej metody działania, wobec niemożności ustalenia dogodnej pory walki o niepodległość. To wtedy rozpoczął działalność Dezydery Chłapowski, prekursor nowoczesnego rolnictwa w Wielkopolsce. Jednak pierwsze miesiące po 1831 roku dały początek nowemu kierunkowi działania: pracy organicznej, ale połączonej z gotowością do walki zbrojnej. Kiedyś do tej walki musi dojść, to nieuniknione, ale sprzyjająca okazja może nadejść za dziesięć, pięćdziesiąt – lub za sto lat. Zaborca w tym czasie będzie germanizował, pozbawiał świadomości narodowej, dążył do integracji polskiego społeczeństwa z państwem pruskim (od 1871 roku niemieckim), pozbawiał tożsamości. Zatem należało się ukierunkować na wszechstronne wychowanie polskiej społeczności, ukierunkowanie – ale nie na daremne powstania, które bez szans na pomoc z zewnątrz musiały zakończyć się tragedią i niweczyły efekty dotychczasowej działalności narodowej. Specyfika wielkopolskiej drogi do niepodległości polegała też na umiejętnym wykorzystaniu metod działania i potencjału zaborcy, na tworzeniu struktur konkurencyjnych, o czym jeszcze będzie mowa. Na tle tej metody wydarzenia wielkopolskiej Wiosny Ludów 1848 roku były swoistym „wypadkiem przy pracy” – chwalebnym, ale nie pasującym do spontanicznie, odruchowo przyjętego założenia, podobnie jak udział ochotników z Wielkopolski w powstaniu styczniowym 1863-1864 roku.

Lata 1864-1914, dzielące upadek powstania styczniowego od wybuchu I wojny światowej, miały ogromne znaczenie dla kształtowania się nowych sił politycznych w Europie i świadomości Polaków w prowincji poznańskiej. W tym czasie dorosło nowe pokolenie, kształtowane nie tylko świadomością poniesionej, kolejnej klęski, ale też wychowywane w duchu pracy organicznej – i hartowane w ogniu ustaw wyjątkowych. Wszystko zaś odbywało się w atmosferze nadciągania nieuchronnego, wielkiego konfliktu pomiędzy czołowymi mocarstwami europejskimi owej doby.

Wyraźne nasilenie zorganizowanej działalności germanizacyjnej (nie tylko na ziemiach polskich, ale też w Alzacji i Lotaryngii i w Szlezwiku-Holsztynie) nastąpiło od stycznia 1871 roku – od czasu utworzenia Cesarstwa Niemieckiego. Na duchowe zjednoczenie społeczeństwa polskiego w duchu niemieckim zabrakło czasu. Zbliżał się nieuchronny, wielki konflikt w centrum Europy i należało sobie zapewnić jeśli nie lojalność, to przynajmniej spokój w tej części kontynentu. Zaczęto stosować metodę siłową – szczęśliwie dla strony polskiej, a niezbyt zręcznie. Na lata osiemdziesiąte XIX wieku i początek następnego stulecia przypada okres akcji szczególnie nasilonego wynaradawiania Polaków w Poznańskiem i w zaborze rosyjskim. Po 1871 roku nastał w Rzeszy czas ustaw wyjątkowych, nadzwyczajnych. Już w latach 1872-1874 niemal całkowicie wyeliminowano język polski ze szkół, starano się też ograniczać liczbę nauczycieli Polaków. W 1876 roku wprowadzono język niemiecki jako obowiązujący w sądownictwie i urzędach. W 1885 roku zarządzono natychmiastowe opuszczenie granic Rzeszy przez poddanych innych państw. Kolejnym zdecydowanym krokiem rządu berlińskiego było utworzenie w 1886 roku Komisji Kolonizacyjnej, której głównym zadaniem było nadzorowanie własności ziemskiej i w miarę możliwości oddawanie jej w ręce niemieckie. Początkowo organizacja ta odnosiła poważne sukcesy, korzystając z fiskalnego, a nie patriotycznego nastawienia części ziemian wielkopolskich. Dopiero energiczne przeciwdziałanie księdza Piotra Wawrzyniaka ową tendencję zatrzymało.

Sporo kontrowersji spowodowało utworzenie w Poznaniu w 1894 roku Niemieckiego Związku Marchii Wschodniej (Deutscher Ostmarkenverein), od pierwszych liter nazwisk założycieli nazywanego Hakatą. Organizacja ta, niezbyt liczna (21 tysięcy członków w 1901 roku), była jednak bardzo aktywna i radykalna w propagowaniu niemczyzny na wschodnich obrzeżach Rzeszy. Na początku XX wieku doszło do wydarzeń szczególnie bulwersujących ówczesną opinię publiczną: do wprowadzenia nauki religii w szkołach w języku niemieckim. Już wcześniej stopniowo ograniczano prawo do używania języka polskiego na zebraniach publicznych, w szkołach niemal wszystkie przedmioty nauczane były po niemiecku. Młodzież szkolna jednak i rodzice w zaborze pruskim ostro zaprotestowali przeciwko wprowadzeniu tego języka do ostatniego już bastionu polskości w szkole: lekcji religii. Wyraźnie widać odrodzenie się po ćwierćwieczu tendencji widocznych w okresie Kulturkampfu, kiedy kanclerz Otto von Bismarck, wbrew swym zamiarom, zamiast spolaryzować polskie społeczeństwo – doprowadził do zjednoczenia środowisk polskich wokół wiary katolickiej i jej duchowieństwa.

Kolejny etap wywierania nacisku na środowiska polskie nastąpił w 1904 roku, gdy zgodę na postawienie nowej siedziby uzależniono od opinii administracji. Wówczas najbardziej spektakularnym świadectwem błędu owej postawy była m.in. demonstracja Michała Drzymały. Brak poczucia humoru ze strony administracji niemieckiej zaś inspirował do użycia siły, czasami bez przebierania w środkach. Dochodziło do gorszących, czasem wręcz groteskowych scen, skwapliwie wykorzystywanych przez polskie środowiska narodowe, które zresztą najwyraźniej traktowały Drzymałę instrumentalnie. Dodatkowo w 1908 roku w parlamencie przegłosowano tzw. ustawę kagańcową, zakazującą używania języka polskiego na zebraniach w miejscowości, w której mieszka mniej niż 60% Polaków.

Na germanizacyjny ucisk środowiska polskie odpowiadały różnymi formami oporu, ale zawsze mieszczącymi się w granicach obowiązującego prawa. Na najwyższym szczeblu, w parlamencie pruskim i Rzeszy, było to działanie Koła Polskiego, które swoje metody dostosowywało do tendencji, jakie obowiązywały w bieżącej polityce Berlina. Z czasem pojawili się wytrawni parlamentarzyści polscy, doskonale zorientowani w realiach sejmowych, mocno i zdecydowanie występujący w polskiej sprawie podczas I wojny światowej i w dniach odzyskiwania przez Polskę niepodległości.

Główny ciężar rywalizacji z żywiołem niemieckim spoczywał jednak na barkach działaczy organicznikowskich.

Wybierz Strony

Powiązane informacje