Po Powstaniu

Aktualnie znajdujesz się na:

Powstanie wielkopolskie w niemieckiej polityce pamięci w Marchii Wschodniej (Ostmark) w latach 1919-1945

Olgierd Kiec

Wybierz Strony

Kultywowanie pamięci o powstaniu wielkopolskim miało i ma nadal głównie charakter lokalny. Kult poległych bohaterów, cześć oddawana weteranom walk, pomniki i tablice pamiątkowe, nazwy ulic, patroni szkół i jednostek wojskowych, profesjonalne badania historyczne, powstańcze epizody w sztukach plastycznych, literaturze i filmie – wszystko to kształtowało przede wszystkim regionalną świadomość mieszkańców Wielkopolski. Stwierdzenie to dotyczy zarówno pamięci Polaków, jak i Niemców, z tą wszakże różnicą, że polska pamięć o powstaniu trwa i rozwija się już od stu lat, podczas gdy pamięć niemiecka gwałtownie załamała się po 1945 roku. Podstawową przyczyną była zmiana granic po drugiej wojnie światowej. Zasadniczym obszarem, na którym walki z polskimi powstańcami były istotnym składnikiem regionalnej polityki pamięci, była bowiem niemiecka Marchia Wschodnia, której teren w większości przejęło w 1945 roku państwo polskie, dokonując wysiedlenia miejscowej niemieckiej ludności; pozostała część Marchii znalazła się w Niemieckiej Republice Demokratycznej, co również nie sprzyjało pielęgnowaniu w drugiej dekadzie XX wieku pamięci o walkach z Polakami.

Marchia Wschodnia, czyli Ostmark, to pojęcie nawiązujące do średniowiecznych niemieckich podbojów i kolonizacji, nadawane pogranicznym obszarom wymagającym szczególnego traktowania z powodu zagrożenia atakiem z zewnątrz lub irredentą zniewolonej ludności. W powszechnym użytku znalazło się ono w okresie kształtowania się nowoczesnego nacjonalizmu w drugiej połowie XIX wieku, kiedy mianem tym zaczęto określać wszystkie wschodnie prowincje pruskiej monarchii Hohenzollernów; podobnego nazewnictwa zaczęto także używać w monarchii austro-węgierskiej oraz w Bawarii. Główną cechą, pozwalającą zaliczyć konkretną prowincję do Marchii Wschodniej, był znaczny odsetek mniejszości narodowych. W przypadku monarchii pruskiej największą mniejszością byli Polacy, którzy nie tylko byli liczni, ale – co najważniejsze – wykazywali niechęć do niemieckich rządów, stwarzając tym samym pole nieustannej konfrontacji politycznej. Jeśli zatem uznamy, że obecność Polaków była najważniejszą cechą Marchii Wschodniej, to można jej zasięg ograniczyć do obszaru prowincji poznańskiej, zachodniopruskiej, wschodniopruskiej oraz Górnego Śląska. Marchia Wschodnia była wprawdzie rozumiana także jako większy region, obejmujący również Pomorze Zachodnie, Dolny Śląsk, Brandenburgię, Meklemburgię i Saksonię, ale nie były to zasadnicze obszary polsko-niemieckiej walki narodowościowej. Nieformalną stolicą Marchii Wschodniej mógł być w tej sytuacji tylko Poznań, główny ośrodek polskiego ruchu narodowego w zaborze pruskim. To w tym mieście powstał w 1894 roku słynny nacjonalistyczny Niemiecki Związek Marchii Wschodniej (Deutscher Ostmarkenverein), zwany przez Polaków Hakatą.

W latach 1919-1920 nie wszystkie jednak miasta i wsie Wielkopolski oraz Pomorza przyłączone zostały do odbudowanego państwa polskiego. Poza granicami Drugiej Rzeczypospolitej pozostały Piła, Złotów, Wałcz, Trzcianka, Międzyrzecz, Babimost, Kargowa i Wschowa, które włączono do zupełnie nowej pruskiej prowincji Marchia Graniczna Poznań-Prusy Zachodnie (Grenzmark Posen-Westpreussen). Głównym zadaniem tej nowej jednostki administracyjnej miało być zachowanie dziedzictwa dwóch utraconych prowincji i podtrzymywanie identyfikacji miejscowych Niemców z tradycjami utraconych terenów Wielkopolski i Pomorza, a jednocześnie okazanie dezaprobaty wobec terytorialnych postanowień traktatu wersalskiego i stworzenie przesłanek do rewizji granicy polsko-niemieckiej. Tak sformułowane cele utworzenia Marchii Granicznej sprawiły, że aż do 1938 roku utrzymywano nieracjonalną strukturę terytorialną – prowincja składała się z trzech oddalonych od siebie części, graniczących z polskim województwem poznańskim od północy, zachodu i południa. Problemem okazało się również ustanowienie stolicy Grenzmark, gdyż jedynym większym miastem na jej obszarze była Piła (Schneidemühl), licząca niewiele ponad 20 tysięcy mieszkańców.

Przez cały okres międzywojenny Marchia Graniczna borykała się z licznymi problemami. Sztucznie wytyczone granice, niewielka liczba ludności, gospodarka zdominowana przez rolnictwo, spory odsetek lasów i brak dużych ośrodków miejskich – w tym zwłaszcza miasta uniwersyteckiego – powodowały stały odpływ mieszkańców, którzy nie tylko mieli kłopoty ze znalezieniem pracy, ale także niechętnie identyfikowali się ze sztucznie wykreowanym regionem, nie mogącym poszczycić się żadnymi znaczącymi zabytkami czy ważnymi wydarzeniami z przeszłości. Dodatkowym zagrożeniem pozycji Marchii Granicznej okazała się konkurencyjna wizja pogranicznego regionu, zgłoszona już w 1919 roku przez władze Frankfurtu nad Odrą. Miasto to było stolicą jednej z dwóch rejencji, wchodzących w skład prowincji Brandenburgia (drugą była rejencja poczdamska). Rejencja frankfurcka, obejmująca między innymi miasta Landsberg nad Wartą (Gorzów Wielkopolski), Gubin, Forst, Cottbus, Kostrzyn i Sulechów, stała się po odbudowaniu państwa polskiego i wytyczeniu nowej granicy obszarem pogranicza, nazywanym nieoficjalnie Środkową Marchią Wschodnią (Mittlere Ostmark). Ambicją frankfurckich urzędników było jednak uczynienie z ich miasta głównego ośrodka całego środkowego pogranicza polsko-niemieckiego, wypełniającego lukę pomiędzy Pomorzem Zachodnim a Dolnym Śląskiem. Frankfurt nad Odrą istotnie miał wszelkie podstawy, by zgłaszać takie roszczenia: był dużym miastem, posiadał liczne reprezentacyjne budynki mogące służyć jako siedziba urzędów, był ważnym węzłem komunikacyjnym (drogowym, kolejowym, rzecznym), posiadał też szkoły średnie, teatr, bibliotekę, zabytki oraz tradycję historyczną sięgającą średniowiecza. W dziejach miasta szczególną rolę pełnił uniwersytet Viadrina (1506-1811), przedstawiany jako pomost między Zachodem a Wschodem, przyciągający studentów z krajów słowiańskich.

Oba miasta, Piłę i Frankfurt nad Odrą, różniły jednak znacząco doświadczenia lat 1918-1920. Piła była miastem leżącym na zapleczu frontu walk z polskimi powstańcami i miejscem rekrutacji wielu niemieckich żołnierzy Grenzschutzu. Głównym ośrodkiem niemieckiego oporu była wprawdzie Bydgoszcz, ale to właśnie z tego ostatniego miasta, przekazanego w styczniu 1920 roku polskim władzom, pochodziła zasadnicza grupa niemieckich urzędników, którzy tworzyli administrację prowincji Grenzmark w Pile. Głównym orędownikiem utworzenia owej Marchii Granicznej był prezes rejencji bydgoskiej Friedrich von Bülow, pełniący po zajęciu Poznania przez polskich powstańców także obowiązki prezesa całej prowincji poznańskiej (aż do stycznia 1920 roku). Był to urzędnik o sporym doświadczeniu, w przeszłości pracujący między innymi w Szlezwiku, gdzie Niemcy konfrontowani byli z mniejszością duńską. Bülow w 1920 roku przeniósł się z Bydgoszczy do Piły, gdzie organizował nową prowincję Grenzmark Posen-Westpreussen, formalnie powołaną w 1922 roku. Wtedy też objął on najwyższy urząd w Marchii Granicznej, czyli stanowisko naczelnego prezesa.

W lipcu 1926 roku, wizytując Wschowę, czyli najbardziej odległy powiat swojej prowincji, Bülow wygłosił szeroko komentowane przemówienie, w którym zaprezentował programowe założenia swojej działalności. Podkreślił wówczas, że mieszkańcy Marchii Granicznej zdobyli swoją ziemię nie kartką plebiscytową, ale „flintą i karabinem maszynowym”, dlatego żywy jest wśród nich „wschodniomarchijski duch” (Ostmarkengeist), którego próżno szukać w innych prowincjach, w tym we wschodniej Brandenburgii. Ów pograniczny duch był jednak z gruntu odmienny niż duch panujący w północnym Szlezwiku, gdzie Niemcy rywalizują z Duńczykami, twierdził Bülow, odwołując się do swoich urzędniczych doświadczeń sprzed pierwszej wojny światowej. Mianowicie na granicy północnej stoją naprzeciwko siebie dwa germańskie, rasowo równorzędne narody, podczas gdy na wschodzie Niemcy i Polacy to dwa obce światy, które dzieli przepaść nie do przezwyciężenia. Oceniając te słowa należy pamiętać, że Piła mimo stołecznego statusu była niewielkim, peryferyjnym miastem, mało atrakcyjnym dla miejscowych Niemców, a nienaturalnie rozległa i rozczłonkowana prowincja nie pozwalała odwołać się do spójnej tradycji historycznej jako podstawy regionalnej tożsamości. Bülow z tym większym więc naciskiem posługiwał się wspomnieniem niedawnych walk z Polakami, widząc w nich prosty i poręczny instrument mobilizowania Niemców na podległym mu terenie.

Forsowanie regionalnej polityki pamięci na fundamencie wspomnień o obronie „małej ojczyzny” przed Polakami nie było oczywiście sztuczną konstrukcją, lecz odwoływało się do szeroko rozpowszechnionych stereotypów, istniejących już wcześniej, a po 1919 roku potwierdzanych w niemieckiej literaturze na temat powstania wielkopolskiego. Znamiennym przykładem była pierwsza obszerna publikacja wspomnieniowa o walkach niemieckiego batalionu Grenzschutzu z Bydgoszczy na północnym, nadnoteckim froncie. Jej autorem był Karl Stephan, który napisał swoją książkę latem 1919 roku w Bydgoszczy i wydał ją przy wsparciu bydgoskiego magistratu; kolejne wydanie ukazało się w tym samym roku w Pile. Już sam tytuł „Śmiertelna walka Marchii Wschodniej” („Der Todeskampf der Ostmark”) określał charakter starcia z polskimi powstańcami jako bezwzględnej wojny o utrzymanie ojczyzny zdobytej wieloletnią pracą kilku pokoleń niemieckich osadników. Według Stephana samo wystąpienie Polaków w 1918 roku było zaskoczeniem, gdyż Niemcy nie uważali ich za w pełni ukształtowany naród, a kilka dekad pokojowego współżycia z polskimi poddanymi pruskiego monarchy i cztery lata ich lojalnej, wojennej służby w szeregach cesarskiej armii, nie pozwalały spodziewać się tak gwałtownego wybuchu. Stephan nie szczędził zatem Polakom słów krytyki, zarzucając im dobijanie rannych Niemców, maltretowanie jeńców, a od połowy lutego 1919 roku nieustanne łamanie ustaleń zawieszenia broni. W walce z takim brutalnym i podstępnym przeciwnikiem wykuwała się tożsamość Niemców północnej części Poznańskiego, a publikacja miała być źródłem wiedzy dla przyszłych pokoleń, którym należało wpoić przekonanie, iż „Niemcem być, to być wojownikiem”.

Wybierz Strony

  • 1
  • 2

Powiązane informacje