Śladami Powstania Wielkopolskiego

NAJDALEJ NA ZACHÓD

Jednym z głównych celów powstania było osiągnięcie na zachodzie linii Obry, a na niej Zbąszynia, przez który wiodły ważne linie komunikacyjne. W związku z tym niezwłocznie po opanowaniu Wolsztyna (patrz poprzedni rozdział) Dowództwo Główne w Poznaniu i mieszcząca się w Grodzisku Wielkopolskim komenda odcinka rozpoczęły przygotowania do szerszej ofensywy na kierunku zachodnim. Sytuacja na froncie powodowała konieczność prowadzenia działań nieraz daleko od Zbąszynia. Dlatego doszło do walk w rejonie Kargowej i Babimostu; miały one zabezpieczyć powstańców przed atakami silnych oddziałów Grenzschutzu stacjonujących w Sulechowie.

Wymarsz z Wolsztyna nastąpił 10 stycznia 1919 r. W mieście tym skoncentrowano około 380 ludzi, a miały do nich dołączyć jeszcze oddziały z okolicy. Po przejściu 8 km w stronę Zbąszynia i osiągnięciu Siedlca trzeba było zmienić kierunek marszu – nadeszły wiadomości o zagrożeniu ze strony Kopanicy, w której schronili się żołnierze niemieccy przepędzeni z Wolsztyna. Szybko ustalono więc plan natarcia na to maleńkie wówczas miasteczko, położone tuż nad Obrą, na jej prawym brzegu. O strategicznym znaczeniu Kopanicy decydowały przechodzące przez rzekę mosty kolejowy i drogowy. Kompanie stęszewska i wielichowska miały nacierać od północy, wolsztyńska od wschodu, a oddziały z Rakoniewic, Obry i Kębłowa – od południa.

Początek uderzenia wyznaczono na godzinę 3.30 następnego dnia, lecz z niewiadomych przyczyn nie podano ustalonego sygnału i akcja rozpoczęła się samorzutnie około godziny szóstej. Jeszcze w ciemnościach opanowano stację kolejową i zabudowania od strony Wolsztyna, a następnie zajęto całe miasteczko. Zaskoczenie Niemców było całkowite – uciekali w popłochu na wpół ubrani tak szybko, że powstańcy nie zdążyli odciąć im drogi odwrotu przez most. W niedalekiej Kargowej uchodźcy napotkali oddział mający wzmocnić Kopanicę, któremu również udzieliła się panika i cofnął się do Sulechowa. Polacy zdobyli cenne uzupełnienie szczupłego uzbrojenia: 6 cekaemów, 30 karabinów, 20 tys. sztuk amunicji, 40 plecaków; nie udało się tylko zapobiec wywiezieniu dział. Straty okazały się niewielkie – jeden zabity i kilku rannych. Powstańcy zamierzali wykorzystać powodzenie i atakować dalej, lecz Dowództwo Główne, bojąc się zbytniego rozciągnięcia frontu, zakazało przekraczania linii Obry.

Niemcy próbowali kontratakować od południa i 13 stycznia uderzyli przez bagnistą dolinę kanałów obrzańskich na wsie Obra i Kębłowo, zostali jednak odparci. Powstańcom natomiast udało się 18 stycznia osiągnąć linię rzeki pod Grójcem Wielkim. Obra między Kopanicą a Trzcielem przepływa przez kilka jezior, a uchwycenie nielicznych przesmyków i przepraw miało ogromne znaczenie. Dnia 24 stycznia ponownie trzeba było uporczywie, jednak z powodzeniem bronić Obry i Kębłowa.

Niemcy na tym odcinku czuli się słabi i nie mieli chęci do walki. Niektórym z nich mówiono na przykład, że mają bronić granicy, a nie walczyć z powstańcami. Gdy więc po cichu opuścili Babimost, do miasta wkroczyły 24 stycznia kompanie rakoniewicka i chobienicka, następnego dnia uzupełnione oddziałem wolsztyńskim. Podobnie prawie bez walki opanowano leżącą dalej na południe Kargową. W ten sposób polskie oddziały przekroczyły jednak linię Obry.

W Babimoście skoncentrowano około 300 ludzi, gdyż Niemcy nękali miasto różnymi wypadami, m.in. przez pociąg pancerny ze Zbąszynia. Najpoważniejszy atak przeprowadził 31 stycznia oddział złożony z około 120 kolonistów niemieckich. Nacierał on od strony północnej wzdłuż toru kolejowego i szosy ze Zbąszynia. Niezwłocznie przeprowadzony przez powstańców szturm dwoma skrzydłami przyniósł tak szybkie powodzenie, że przezornie wysłany na tyły 40-osobowy oddział, który miał obejść wzgórze 85 i przysiółek Zdzisław, nie zdążył odciąć Niemcom drogi odwrotu. Bez strat własnych zdobyto 21 karabinów i 40 granatów, wzięto też 15 jeńców, w tym dowódcę nieprzyjacielskiego oddziału.

Przepędziwszy Niemców od strony Podmokli Wielkich i Małych, powstańcy postanowili zabezpieczyć się przed atakiem od strony Sulechowa lub przynajmniej osłabić przeciwnika. W związku z tym zaplanowano akcję na Nowe Kramsko, położone 5 km na południowy zachód od Babimostu i zamieszkane w przeważającej mierze przez ludność polską. Z tego właśnie powodu żołnierze Grenzschutzu, przybyli tu po utracie Kopanicy i Babimostu, byli bardzo ostrożni (m.in. zamierzali aresztować zasłużonego dla sprawy polskiej proboszcza ks. Stanisława Dudzińskiego, który musiał uchodzić w przebraniu), a mimo to powstańcy dzięki tajemnym kurierom doskonale orientowali się w panującej tu sytuacji.

Starannie zaplanowany atak powstańcy przeprowadzili w nocy z 2 na 3 lutego. Główna grupa przeszła przez teren obecnego lotniska i nacierała na wieś od południa. Drugi oddział miał zaatakować Nowe Kramsko od północy, a trzeci – po przejściu przez zamarznięte Jezioro Wojnowskie – uderzyć na stacjonującą w Kolesinie baterię armat. Jednoczesne uderzenie o godzinie czwartej przyniosło sukces, choć Niemcy zaciekle bronili się, północna grupa nie zdołała odciąć drogi odwrotu, a w Kolesinie nie zastano artylerii. Zdobyto dziewięć karabinów maszynowych, sporo amunicji i kuchnię polową, wzięto 25 jeńców. Padło około 40 Niemców, a po stronie polskiej poległo sześciu powstańców, których nazwiska figurują dziś na pomnikowym głazie w środku wsi. Nowe Kramsko było najdalej na zachód wysuniętą zdobyczą powstańców, jednak wobec zagrożenia od strony Sulechowa zdecydowano się je opuścić.

Niemcy ściągali posiłki, stawali się coraz silniejsi i przechodzili powoli do ofensywy na całym odcinku. Dnia 11 lutego zaatakowali przedpola Kargowej, spychając powstańców w kierunku zabudowań i zajmując pozycje dogodne do natarcia. Następnego dnia po przygotowaniu artyleryjskim nastąpiły kolejno dwa szturmy, które Polacy odparli, dopuszczając przeciwnika blisko swych pozycji i otwierając doń następnie silny ogień nie do przejścia. Niemcy spróbowali więc oskrzydlających ataków od strony północnej, ze wzniesień, na położone w dole pozycje obrońców. Pierwsze uderzenie Polacy wytrzymali, spróbowali nawet kontrataku na południu miasta, lecz drugi szturm załamał obronę i wyparł powstańców do Kopanicy. Niemcy zajęli także południową część tej miejscowości i cmentarz, ale po otrzymaniu posiłków Polacy wyparli ich za Obrę.

W tym samym czasie nastąpił atak na Babimost. Powstańcy dowiedzieli się o nim wcześniej od dezertera Polaka, dlatego cofnęli się o 200 m z przygotowanej linii obrony i niemiecka nawała artyleryjska trafiła w próżnię. Prowadzone z trzech stron natarcie (z Kramska, z południa i z północnego wschodu wzdłuż linii kolejowej), wspomagane przez artylerię i dwa pociągi pancerne, za drugim szturmem odniosło skutek i Polacy wycofali się przez most na Obrze do Grójca Wielkiego. Ścigający ich żołnierze niemieccy dotarli aż do Chobienic, z których wyparł ich dopiero oddział odwodowy. Dalsze prowadzenie kontrataku uniemożliwił silny ostrzał, więc powstańcy okopali się na przedpolu tej wsi.

Podczas walk o Babimost i Kargową poległo około 40 Polaków. Pochowano ich początkowo w Sulechowie i dopiero w 1928 r. uzyskano zgodę na ekshumację prochów na polskie cmentarze (m.in. w Zbąszyniu). Utrata tych dwóch miast stawiała w niekorzystnej sytuacji sprawę zdobycia Zbąszynia, gdyż Niemcy nie zaprzestali dalszych ataków – już w nocy z 13 na 14 lutego uderzyli na Kopanicę, lecz zostali odparci.

Po uzupełnieniu wyczerpanych walką oddziałów nowymi siłami dowództwo frontu podjęło 15 lutego próbę zlikwidowania niemieckiego przyczółka i odzyskania utraconej trzy dni wcześniej linii Obry pod Grójcem Wielkim. Akcja ta zakończyła się niepowodzeniem, o czym zadecydowało nadejście rezerwowego oddziału niemieckiego, który miał zluzować załogę przyczółka. Wskutek karygodnego zaniedbania dowódców (nie wystawiono ubezpieczenia) niespodziewanie zaatakował on polskie skrzydło północne, a ponieważ powstańcy bronili się do ostatniego naboju, zlikwidował je całkowicie. W walce zginęli podporucznicy Edmund Krause i Maksymilian Moellenbrok oraz 30 żołnierzy, a około 35 powstańców zostało rannych. Niemcy stracili około 40 zabitych i 70 rannych, lecz przyczółek utrzymali. W lesie niedaleko mostu przez Obrę oznaczono miejsce, gdzie wówczas poległ Wojciech Kubaś z drużyny chobienickiej.

Przebieg linii frontu na tym odcinku nie uległ już zmianie, jednak – jak to wynika z zachowanych komunikatów – wymiana ognia i drobne potyczki zdarzały się jeszcze często. W nocy z 16 na 17 lutego Niemcy znów atakowali Kopanicę, ale utracone pozycje szybko odzyskano. Często ostrzał kierowany był na Grójec Wielki. Aby zakończyć tego rodzaju wypadki, niezależnie od ogólnie obowiązującego zawieszenia broni podpisano 27 lutego w Kopanicy rozejm dla odcinka od Nowej Obry do Jeziora Zbąszyńskiego. Ta linia stała się wkrótce granicą państwową, a Kargowa, Nowe Kramsko i Babimost powróciły do Polski dopiero w roku 1945.

W tym rejonie zdarzył się też ciekawy przypadek: powstało „Wolne Państwo Świętno”, utworzone 6 stycznia 1919 r. przez tutejszego pastora Emila Hegemanna na wieść o zbliżającej się ofensywie powstańczej. „Państwo” to obejmowało wsie Świętno, Krzyż i Rudno, położone na południe od Wolsztyna. Pastor pełnił w nim funkcje premiera i ministra spraw zagranicznych, ministrem wojny i dowódcą 120-osobowej „armii” był leśniczy, a ministrem spraw wewnętrznych – sołtys. Neutralności tego państewka przestrzegali zarówno Polacy, jak i Niemcy, a także przybyła później komisja aliancka. Cała ta historia nadawałaby się znakomicie na temat operetki, gdyby nie fakt, że powiódł się jej zasadniczy cel: 10 sierpnia 1919 r. „wolne państwo” uchwaliło, że przyłącza się do Niemiec. Pastor Hegemann mieszkał tu do 1945 r. i był świadkiem powrotu Świętna do Polski.

 

Powiązane informacje