Kulisy Powstania Wielkopolskiego

Jak i dlaczego w grudniu 1918 roku doszło do wybuchu Powstania Wielkopolskiego

Marek Rezler

Wybierz Strony

Zanim powstanie wybuchło. Tło dyplomatyczne

Powstanie wielkopolskie należy również rozpatrywać w realiach dyplomatycznych lat 1918-1919, w okolicznościach, jakie stały się udziałem całości ziem polskich. Wbrew rozpowszechnianym sądom i przekonaniom o wyjątkowości roli Polski w Europie, w czasie I wojny światowej byliśmy nie podmiotem, a przedmiotem polityki międzynarodowej, co w dużej mierze wynikało nie tyle z naszych zalet narodowych, ile z położenia geopolitycznego, które angażowało ziemie położone nad Wisłą i Wartą w niemal wszystkie większe konflikty europejskie. Najpierw, już w 1914 roku, zaborcy starali się przyciągnąć poddanych polskiej narodowości. Z rosyjskiej strony był to manifest wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza, przyrzekający pamięć o Polsce, w przypadku gdyby mieszkańcy Królestwa dostatecznie poparli Romanowów i Petersburg; wkrótce za tym powstał Legion Puławski. Austro-Węgry pozwoliły na tworzenie Legionów Polskich (mimo niepowodzenia misji 1. Kompanii Kadrowej). Niemcy zaczekali do 5 listopada 1916 roku, gdy wspólnie z Wiedniem powołali efemerydalne Królestwo Polskie z ziem odebranych Rosji. Nie chodziło o rzeczywiste odrodzenie Polski, lecz o pozyskanie jak największej liczby rekrutów. Najtrwalsze okazały się Legiony, które mimo kryzysu przysięgowego z lipca 1917 roku z czasem dały początek niepodległościowej tradycji potem dominującej w odrodzonej Polsce (nie bez wpływu na nią charyzmatycznej osobowości Józefa Piłsudskiego).

Także podczas działań wojennych, w miarę krystalizowania się położenia wojskowego ziem wszystkich trzech zaborów, zmieniał się stosunek do sprawy polskiej, a przede wszystkim do polskiego żołnierza, bo na nim w gruncie rzeczy naszym sojusznikom najbardziej zależało. Na tej zasadzie dopiero w 1917 roku, kiedy w Rosji obalono carat i nie groziły już z tej racji dyplomatyczne interwencje z Piotrogrodu, pozwolono na formowanie armii polskiej we Francji, której dowódcą został gen. Józef Haller.

Nie inaczej sytuacja Polski przedstawiała się pod koniec I wojny światowej. Niemal od chwili zawarcia rozejmu w Compiègne odżyły dawne konflikty i uprzedzenia. Między państwami zwycięskiej koalicji, przygotowującymi się do otwarcia konferencji pokojowej, wyraźnie wystąpiły dwa stronnictwa: brytyjskie i francuskie. Stany Zjednoczone przyjęły na siebie rolę mediatora, który wszakże liczył na profity ekonomiczne po wojnie, moralnie podparte udziałem dywizji amerykańskich w wojnie na froncie zachodnim (były ku temu podstawy, jako że de facto Amerykanie uratowali ów chwiejący się już front). Włochy wyraźnie przyjęły stanowisko zbliżone do brytyjskiego, licząc na korzyści terytorialne kosztem rozpadu Austro-Węgier. W rezultacie sprawa polska miała tylko jednego szczerego a pewnego w owym czasie sojusznika: Francję. Dodajmy: sojusznika opierającego swój związek z Polską nie na sentymencie (jako że w polityce nie ma przyjaciół, jest tylko wspólnota interesów), lecz na konieczności wynikającej z przyjętej polityki. Odrodzenie państwa polskiego, często u nas przedstawiane jako wyraz uznania, a nawet swoistego hołdu dla polskiej determinacji w walce o odzyskanie niepodległości, w rzeczywistości było wynikiem potrzeby pojawienia się w Europie Środkowej w miarę silnego państwa, które byłoby zaporą oddzielającą zbolszewizowaną Rosję od pokonanych Niemiec. Z drugiej zaś strony odrodzona Polska była gwarantem pewności sojuszu przeciwniemieckiego, koniecznym w razie pojawienia się w Berlinie myśli o rewanżu za klęskę 1918 roku.

Politycy poznańscy późną jesienią 1918 roku w większości przypadków wychodzili z założenia, że tworzenie faktów dokonanych drogą powstania zbrojnego może sprawie polskiej tylko zaszkodzić. W realiach układu sił panującego w Paryżu każde nieprzemyślane posunięcie dyplomacji polskiej, stojącej między politycznym młotem a kowadłem, mogło jak najgorzej wpłynąć i na układ granic, i na położenie polityczne odradzającego się państwa. Słuszność tych obaw już wkrótce się potwierdziła w realiach wojny polsko–bolszewickiej i niemal całkowitego osamotnienia Rzeczypospolitej. Jednak już w początkach grudnia do Poznania zaczęły docierać informacje o tym, że sprawa polska w Paryżu przedstawia się nie najlepiej. W aktach Ignacego Jana Paderewskiego przechowywanych w Archiwum Akt Nowych w Warszawie zachowały się informacje o potajemnych sygnałach kierowanych z Paryża w stronę polityków poznańskich. Sugerowano w nich jednoznacznie konieczność podjęcia „działań zmierzających do zaakcentowania woli społeczeństwa co do przynależności narodowej danych ziem”.

Podjęcie walki zbrojnej na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy było jednak związane z dużym ryzykiem dyplomatycznym. Ujawnienie owych sugestii postawiłoby Francję w bardzo złym świetle, Polaków zaś pogrążyłoby jako naród niezdyscyplinowany, nie ufający mocarstwom zachodnim, ledwie odzyskujący wolność – a już próbujący na własną rękę kształtować wygląd mapy Europy Środkowej. Aby osiągnąć możliwie najwięcej, ewentualne powstanie należało rozpocząć jak najszybciej, dopóki siły zbrojne Niemiec były w rewolucyjnym chaosie, a armia podległa dowództwu Ober-Ost daleko na wschodzie. Społeczeństwo na ziemiach zaboru pruskiego, zwłaszcza w Wielkopolsce, moralnie gotowe było do walki, ale niedostateczny był poziom organizacyjny przygotowań, przede wszystkim zaś brakowało wystarczającej liczby doświadczonych oficerów i osoby naczelnego wodza. Obawy dyplomatyczne, wyrażane także w Warszawie, znajdowały swoje odzwierciedlenie w postawie, jaką Ignacy Jan Paderewski przyjął w Poznaniu między 26 a 31 grudnia 1918 roku.

W tej sytuacji Komisariat Naczelnej Rady Ludowej z jednej strony postanowił przeczekać, a z drugiej nasilił kontakty wojskowe i dyplomatyczne z Warszawą. Wybuch powstania wstępnie zaplanowano na połowę stycznia 1919 roku.

W miarę upływu czasu, niemal z tygodnia na tydzień, położenie polityczne ziem zaboru pruskiego stawało się coraz trudniejsze. Aktywność dyplomatów polskich i wielkopolskich, niestety, nie zawsze odpowiadała ich rzeczywistemu znaczeniu na arenie międzynarodowej – mimo nawet spektakularnych wystąpień, np. świetnego mówcy i patrioty Romana Dmowskiego na konferencji pokojowej. Zamierzano doprowadzić do wyzwolenia ziem zaboru pruskiego siłami armii generała Józefa Hallera, która by ruszyła z Gdańska na południe. Takie działanie byłoby realne w przypadku wybuchu polskiego powstania na Pomorzu. Myślano też o możliwości rozpoczęcia działań na Górnym Śląsku. Jednak wtedy, w końcu 1918 roku, były to plany nierealne. Niemniej jednak już w grudniu 1918 roku w Poznaniu podjęto decyzję o utworzeniu dwóch tajnych związków: Organizacji Wojskowej Pomorza oraz Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Podobnie jak POWZP, nie miały one powiązań służbowych z „warszawską” POW.

Czas najwyraźniej działał na niekorzyść polskich środowisk niepodległościowych w zaborze pruskim. Mimo powiązań z Warszawą nie można było ze względów politycznych liczyć na czynną pomoc z dawnego Królestwa Polskiego. W miarę upływu czasu powoli opadała też fala rewolucyjna w Niemczech, umacniały się kręgi militarne dążące do opanowania sytuacji w wojsku i jeśli już nie beznadziejnego kontynuowania wojny, to przynajmniej przywrócenia porządku w państwie, którego los w realiach konieczności podpisania traktatu pokojowego wcale nie był pewny. Powoli ustawało opuszczanie szeregów przez żołnierzy, chętnie wstępowano do licznych formacji ochotniczych, zapewniających przynajmniej czasowe zabezpieczenie przed niepewnym losem w życiu cywilnym. Do swych garnizonów powracały z frontu poszczególne pułki i bataliony, wzmacniając zbrojną przewagę strony niemieckiej. Jeszcze kilka tygodni zwłoki, a mogłoby być za późno. Z drugiej strony zaś nie bardzo było z kim prowadzić walkę zbrojną, gdy w szeregach Straży Ludowej i Służby Straży i Bezpieczeństwa byli ochotnicy nastawieni patriotycznie, lecz brakowało wykwalifikowanych dowódców wyższego szczebla. W mieście czy powiecie można było osiągnąć sukces – ale dalsza koncepcja rozwoju walki jawiła się problematycznie. W takiej sytuacji najczęściej z pomocą przychodzi przypadek.

Wybierz Strony

Powiązane informacje