Po Powstaniu

Aktualnie znajdujesz się na:

Losy powstańców wielkopolskich podczas drugiej wojny światowej

Bogumił Rudawski

Wybierz Strony

We wrześniu 1939 roku rozpoczęła się okupacja niemiecka w Wielkopolsce. Na podstawie dekretu Adolfa Hitlera z 8 października 1939 roku całe przedwojenne województwo poznańskie wraz z dużą częścią województwa łódzkiego oraz częścią województw pomorskiego i warszawskiego zostało jako Okręg Rzeszy Kraj Warty bezpośrednio wcielone do Rzeszy Niemieckiej. W zamierzeniach Niemców okręg ten, traktowany jako „poligon doświadczalny” narodowego socjalizmu, miał się stać wzorcowym okręgiem Rzeszy. Założenie to stało u podstaw polityki germanizacji Kraju Warty, realizowanej według ideologicznych i rasistowskich przesłanek. Polacy zaklasyfikowani jako niższa rasa ludzi byli poddanymi rasy panującej, czyli Niemców. Z tego względu stali się ofiarą brutalnej polityki eksterminacji, a ponadto przewidziano wobec nich szerokie spektrum różnych praktyk dyskryminacyjnych, które miały całkowicie wykluczyć Polaków z jakichkolwiek form życia politycznego i społecznego. Powstańcy wielkopolscy, wśród których znalazło się wiele osób zasłużonych dla rozwoju niepodległej Polski, byli jednym z celów antypolskiej polityki władz niemieckich.

Wojenne losy powstańców ułożyły się różnie, często tragicznie. Wielu z nich zostało zgładzonych przez władze okupacyjne, zarówno niemieckie, jak i sowieckie, stając się ofiarami celowych działań eksterminacyjnych. Inni stawiali opór, organizując się w pracę konspiracyjną. Jeszcze inni walczyli na różnych frontach wojny. Jednak szczególnie w pamięci społecznej zapisała się polityka eksterminacji wymierzona w powstańców. Ginęli oni za sam fakt uczestnictwa w powstaniu wielkopolskim oraz za – i należy to szczególnie podkreślić – swoją późniejszą aktywność w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym międzywojennej Polski. Niejednokrotnie powstańcza przeszłość była dodatkowym, okrutnym brzemieniem, które niejako „uzupełniało” kwalifikację powstańców jako „wrogów” państwa niemieckiego. Okrutny paradoks polegał na tym, iż wśród uczestników walk powstańczych znalazło się wielu prawdziwych patriotów, którzy z zaangażowaniem uczestniczyli w odbudowie państwowości polskiej po 1918 roku. Zresztą, to samo poczucie patriotycznego obowiązku kazało im też stawić czynny opór niemieckiemu najeźdźcy.

Oczywiście nie sposób omówić tutaj szczegółowo losów powstańców w latach 1939-1945. Scharakteryzowane zostaną historie wybranych osób, które, z jednej strony, mają być biograficzną egzemplifikacją całej powstańczej generacji, a z drugiej, opisem bezwzględności i okrucieństwa władz okupacyjnych.

Fala terroru, która we wrześniu 1939 roku ogarnęła całą Wielkopolskę miała różne przyczyny, a egzekucje przeprowadzane na uczestnikach wielkopolskiego zrywu niepodległościowego stanowiły element szerszej antypolskiej polityki władz niemieckich oraz były aktem zemsty. Jednym z najważniejszych celów Niemców po wkroczeniu na terytorium Rzeczypospolitej było bowiem złamanie oporu społeczeństwa polskiego przez fizyczne unicestwienie wszystkich tych, którzy mogli organizować taki opór. Osoby te, uznane przez okupanta za „element przywódczy” i „wrogie elementy antyniemieckie” należało unieszkodliwić, aby zapobiec powstaniu jakichkolwiek komórek propolskiej aktywności. Z tego powodu przeprowadzono w pierwszych miesiącach okupacji szereg akcji o charakterze prewencyjnym, w ramach których odbyły się egzekucje „polskiej inteligencji, szlachty, duchowieństwa, generalnie wszystkich elementów, które mogą być uznane za nosicieli narodowego oporu”, jak to ujął Reinhard Heydrich, szef policji bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa SS (SD). Stosowane w dokumentach przez władze niemieckie pojęcia „inteligencji”, „warstwy przewodzącej”, „radyklanych polskich elementów”, „kół przywódczych”, „partyzantów” itd. były dość nieprecyzyjne, a zarazem na tyle pojemne, iż pozwalały funkcjonariuszom niemieckim na przydzielanie do nich wszystkich Polaków, uznanych arbitralnie za stwarzających niebezpieczeństwo. Do „kół przywódczych” zakwalifikowano przede wszystkim członków organizacji politycznych i społecznych, charakteryzujących się dużą aktywnością patriotyczną i zawodową. Ofiarami terroru niemieckiego stali się zatem działacze Polskiego Związku Zachodniego, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Związku Strzeleckiego, Stronnictwa Narodowego oraz członkowie Związku Powstańców Wielkopolskich i Związku Powstańców Śląskich. Mordowani byli duchowni, nauczyciele, urzędnicy, adwokaci, właścicieli ziemscy czy też przedsiębiorcy. Niewątpliwie działania te miały charakter ludobójczy. Przyszłe ofiary wskazywane były przez miejscową ludność niemiecką. Zostały także ujęte na specjalnych listach gończych, w które byli zaopatrzeni wkraczający do Polski Niemcy. Miejscowa ludność niemiecka, spośród której część została zrekrutowana przez paramilitarne oddziały Selbstschutzu była szczególnie niebezpieczna, ponieważ dobrze znała realia społeczne i polityczne, w których działali Polacy.

Zadanie przeprowadzenia likwidacji „elementów wrogich Rzeszy” powierzone zostało kilku instytucjom. Jednakże najbardziej zbrodniczą aktywnością na tym polu wykazały się specjalne grupy (Einsatzgruppe) i oddziały operacyjne (Einsatzkommando), funkcjonujące równolegle w strukturach policji niemieckiej i Wehrmachtu. Grupy operacyjne, formowane w większości przed rozpoczęciem działań militarnych przeciwko Polsce, posuwały się za wkraczającymi na teren Rzeczypospolitej armiami i rozprzestrzeniały się na opanowanym terenie. Za akcje likwidacyjne na terenie Wielkopolski odpowiedzialna była grupa operacyjna VI (Einsatzgruppe VI, EG VI) dowodzona przez SS-Oberführera Ericha Naumanna. Składała się ona z trzech oddziałów operacyjnych, oznaczonych numerami 11, 14 i 15. Do Poznania EG VI wkroczyła 12 września i w ciągu niecałych następnych dwóch tygodni objęła cały teren operacyjny, pokrywający się mniej więcej z przedwojennym województwem poznańskim. Akcja wymordowania polskiej warstwy przywódczej opatrzona została kryptonimem „Tannenberg” i prowadzona była według wytycznych, wspomnianego już, Reinharda Heydricha. Tylko w publicznych egzekucjach, które miały miejsce w dniach 20, 21 oraz 23 października 1939 roku w 14 wielkopolskich miejscowościach, zginęło ponad 240 Polaków. Niemały odsetek ofiar stanowili uczestnicy powstania wielkopolskiego.

21 października 1939 roku, w drugi dzień masowych rozstrzeliwań, wczesnym porankiem przybył do Leszna specjalny oddział operacyjny nr 14 dowodzony przez SS-Sturmbannführera Gerharda Flescha. Jak wiadomo, jednostka ta wchodziła w skład VI grupy operacyjnej. Z funkcjonariuszy oddziału utworzono sąd doraźny, przed którym postawiono grupę ok. 50 aresztowanych wcześniej osób. Na świadków procesu wytypowano miejscowych Niemców, znanych ze swojego antypolskiego nastawienia. Oskarżeni pozbawieni byli możliwości obrony, a proces sprowadzał się w zasadzie do sprawdzenia personaliów podsądnych. Po krótkiej naradzie sędziów ogłoszono w stosunku do 20 osób wyrok śmierci. Jeszcze tego samego dnia, zaraz po zamknięciu procesu, o godz. 10.45 Niemcy dokonali rozstrzelania skazanych osób. Wśród ofiar znalazło się kilku byłych powstańców wielkopolskich. Schemat ten powtórzył się też w innych miejscowościach.

W egzekucji w Lesznie zginął m.in. Wacław Kęsicki, który brał czynny udział w powstaniu wielkopolskim na odcinku wągrowieckim i leszczyńskim, a następnie uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Po powrocie z frontu związany był m.in. z 55. Pułkiem Piechoty w Lesznie. Był prezesem Stowarzyszenia Byłych Żołnierzy 1. Pułku Strzelców Wielkopolskich oraz sekretarzem miejscowego Koła Powstańców i Wojaków. Kęsicki, na dzień przed śmiercią, zdążył pożegnać się z rodziną, notując na skrawku papieru: „Moi drodzy. W ostatniej chwili dążę, by się z wami wszystkimi pożegnać. Trudno, takie jest nasze przeznaczenie, chociaż nikomu nic złego nie uczyniłem. Nie rozpaczajcie i nie szemrajcie na wolę Boską, bo mógłby Was ten sam los spotkać. Zostańcie z Bogiem. Pozdrówcie moich braci i niech oni też nie szemrają”. Obok Kęsickiego zginął również Bronisław Kotlarski, także były powstaniec oraz znany działacz polityczny i gospodarczy. Był jednym z założycieli Banku Ludowego w Lesznie, a także brał udział w walkach z bolszewikami. W okresie międzywojennym prowadził w Lesznie sklep bławatny oraz działał w Zrzeszeniu Samodzielnych Kupców Chrześcijańskich. Zmobilizowany w sierpniu 1939 roku, uczestniczył w kampanii wrześniowej. Obok nich rozstrzelano jeszcze kolejnych siedmiu byłych powstańców oraz aktywnych politycznie i społecznie mieszkańców Leszna. W pozostałych egzekucjach też ginęli uczestnicy powstania. Przykładowo w Śremie 20 października 1939 roku zamordowany został przemysłowiec i działacz polityczny Franciszek Malinowski. Powstańcem był także rozstrzelany w tej samej egzekucji wiceburmistrz Śremu Antoni Muślewski. Tego samego dnia w Kórniku zgładzono m.in. Alfonsa Ellmanna, który jako młody chłopak brał udział w walkach powstańczych w Poznaniu, a później był prezesem kórnickiego Koła Powstańców Wielkopolskich. Powstańczą przeszłość miały za sobą również niektóre ofiary egzekucji dokonanej w Gostyniu 21 października 1939 roku. Dwa dni później wśród 15 ofiar rozstrzelanych w Śmiglu znalazło się też kolejnych sześciu byłych powstańców.

Należy zastanowić się, na ile powstańcza przeszłość determinowała losy ofiar październikowego terroru. Jak się wydaje, miała one duże znacznie, niekoniecznie jednak była zawsze czynnikiem decydującym. Ważniejsze było, o czym już wspomniano, uczestnictwo w aktualnym życiu polityczno-społecznym lub też walkach polsko-niemieckich we wrześniu 1939 roku, a fakt udziału w powstaniu wielkopolskim był dodatkowym – choć nadal poważnym – dowodem obciążającym. Przypuszczać zatem należy, iż Edward Potworowski zginął w egzekucji w Gostyniu, ponieważ był przede wszystkim właścicielem ziemskim oraz prezesem Powiatowego Towarzystwa Kółek Rolniczych. Jego tragicznego losu dopełnił aktywny udział w powstaniu, kiedy to był powiatowym komendantem Straży Ludowej oraz kwatermistrzem w sztabie „Grupy Leszno”. Z kolei Władysław Pioch stanął przed plutonem egzekucyjnym, ponieważ sprawował w chwili wybuchu wojny funkcję burmistrza Śmigla, a w latach 1918-1919 brał udział w walkach powstańczych oraz współorganizował w mieście i okolicach polską administrację. Powstańcem wielkopolskim był również Maksymilian Stachowiak, wieloletni burmistrz Śmigla, którzy też został wówczas zamordowany.  

Wybierz Strony

  • 1
  • 2

Powiązane informacje