Po Powstaniu

Aktualnie znajdujesz się na:

Powstanie wielkopolskie w niemieckiej polityce pamięci w Marchii Wschodniej (Ostmark) w latach 1919-1945

Olgierd Kiec

Wybierz Strony

Wspomnieniowe publikacje o walkach na poszczególnych odcinkach frontu ukazywały się także w innych, mniejszych miejscowościach Marchii Granicznej, położonych w zachodnich i południowych częściach dawnej prowincji poznańskiej. Krótkie, kilkustronicowe wspomnienia z lat 1918-1920, ukazujące różne epizody walk z powstańcami, publikowane były przez obie dekady okresu międzywojennego na łamach wielu lokalnych czasopism oraz regionalnych kalendarzy Marchii Granicznej Poznań-Prusy Zachodnie. Wyraźnie brakowało jednak ośrodka prowadzącego systematyczne badania historyczne, konfrontujące żywiołowo rozwijającą się pamięć z twardymi danymi z historycznych źródeł. W stolicy prowincji Pile nie było wprawdzie wyższej uczelni zatrudniającej zawodowych historyków, ale od 1925 roku działało w tym mieście regionalne towarzystwo naukowe (Grenzmärkische Gesellschaft zur Erforschung und Pflege der Heimat), współpracujące z akademickimi naukowcami z Berlina i Królewca oraz wydające naukowe czasopismo „Grenzmärkische Heimatblätter”. I właśnie to towarzystwo stało się instytucjonalnym oparciem dla profesjonalnych badań nad walkami z polskim powstaniem. Wiodącą postacią organizującą badania nad „walkami w obronie granicy” był Hans Jakob Schmitz, przybysz z Nadrenii, były nauczyciel w Poznaniu, Lesznie i Rawiczu, który w latach 1918-1919 był też uczestnikiem bitew z polskimi powstańcami. W 1922 roku otrzymał on posadę nauczyciela gimnazjalnego w Pile, a po utworzeniu w 1925 roku wspomnianego towarzystwa naukowego, został jego wiceprezesem oraz kierownikiem sekcji historycznej. W 1931 roku został też wydawcą czasopisma „Grenzmärkische Heimatblätter” i od tego momentu rozpoczął się kilkuletni okres intensywnych prac badawczych, czego efektem były liczne publikacje.

Schmitz oraz jego współpracownicy niejednokrotnie przyznawali, że inspiracją i wzorcem dla ich wzmożonej aktywności były polskie inicjatywy związane z dokumentacją i upamiętnieniem walk powstańczych. Wskazywano tutaj zwłaszcza na działalność, powołanego w 1927 roku, Towarzystwa dla Badań nad Historią Powstania Wielkopolskiego. Podobnie zatem jak polscy badacze z Poznania, niemieccy historycy z Piły zaczęli od zbierania i publikowania relacji, dokumentów oraz opracowań cząstkowych, obrazujących przebieg wydarzeń na poszczególnych odcinkach frontu.

Jakkolwiek decyzja o podjęciu badań w Pile została podjęta już około roku 1930, to trudno nie zauważyć, że niemieccy historycy wykorzystali sprzyjającą koniunkturę polityczną, która się pojawiła po objęciu władzy przez nazistów w 1933 roku. Hitlerowcy odesłali wprawdzie prezesa prowincji Bülowa na emeryturę, ale chętnie podkreślali znaczenie Marchii Granicznej jako kresowej twierdzy i bazy wypadowej na Wschód, wspierając kultywowanie pamięci o walkach z polskimi powstańcami. Począwszy od 1934 roku w kolejnych zeszytach czasopisma „Grenzmärkische Heimatblätter” ukazywały się po dwa lub trzy teksty, przedstawiające różne aspekty zmagań w rejonie Rawicza, Leszna, Kargowej i Babimostu, Trzciela, Zbąszynia, Trzcianki, Piły, Wyrzyska, Inowrocławia. Niektóre, obszerniejsze teksty, oferowano równolegle jako odrębne publikacje. Dotyczyło to zwłaszcza twórczości samego Schmitza, jak i jednego z jego najbliższych pilskich współpracowników, Richarda Perdelwitza, byłego pastora w Połajewie i Śmiglu. Oprócz tekstów źródłowych i opracowań drukowano w „Grenzmärkische Heimatblätter” także recenzje i omówienia polskich oraz niemieckich opracowań o politycznych i militarnych dziejach powstania, napisanych i opublikowanych przez autorów spoza Piły. Jedną z najgłośniejszych publikacji tego rodzaju była książka Georga Cleinowa o działalności Niemieckich Rad Ludowych w rejonie Bydgoszczy w latach 1918-1919, wydana w Berlinie w 1934 roku. Swoistym zwieńczeniem prac badaczy skupionych w Pile było zwięzłe opracowanie Schmitza o „polskim powstaniu i walkach w obronie granicy”, wydane w 1938 roku.

Słowo drukowane, zarówno to w publikacjach naukowych, jak i popularnych, przeznaczonych dla masowego czytelnika, nie miało takiej siły oddziaływania, jak inne instrumenty polityki pamięci, w tym zwłaszcza kult poległych w walkach z polskimi powstańcami. W miastach i wsiach Marchii Granicznej nie brakowało wprawdzie pomników i cmentarzy żołnierzy, ochotników oraz cywilów, którzy ponieśli śmierć w trakcie działań wojennych w latach 1918-1919, ale były to lokalne miejsca pamięci, poświęcone poległym i zmarłym w konkretnej miejscowości lub na jednym tylko odcinku frontu. Centralne miejsce pamięci powstało tymczasem we Frankfurcie nad Odrą, mieście rywalizującym z Piłą o miano stolicy całej Marchii Wschodniej, czyli pogranicznego regionu między Pomorzem a Śląskiem. Władze Frankfurtu starały się wprawdzie podkreślać funkcję swojego miasta jako pomostu transferującego niemieckie osiągnięcia gospodarcze i kulturalne do polskich sąsiadów, ale jednocześnie musiały się liczyć z liczną grupą przesiedleńców z Poznańskiego. W nadodrzańskiej metropolii już w 1919 roku znalazł siedzibę Niemiecki Związek Poznańskich Uchodźców (Deutscher Heimatbund Posener Flüchtlinge), który w 1920 roku został wchłonięty przez Niemiecki Związek Wschodni (Deutscher Ostbund), potężną federację uchodźczych towarzystw z niemieckiego Wschodu. Przewodniczącym Ostbundu był Alfred von Tilly, były landrat powiatu Poznań-Zachód, a prasowym organem związku był wydawany w Berlinie tygodnik „Ostland”. Na łamach tego periodyku często publikowano artykuły wspomnieniowe i rocznicowe o powstaniu wielkopolskim, ale popularny charakter pisma nie pozwalał na ukształtowanie się wokół niego środowiska skupiającego profesjonalnych badaczy przeszłości. Podobnie było z czasopismem „Heilige Ostmark”, wydawanym od 1924 roku we Frankfurcie nad Odrą, ale pozbawionym jakichkolwiek ambicji naukowych.

W tej sytuacji inicjatywę przejął lokalny, frankfurcki związek weteranów Grenzschutzu. Od 1921 roku przewodniczył mu Friedrich Karl Kriebel, były urzędnik magistratu w Chełmży koło Torunia, ale urodzony w 1884 roku w Kępnie w południowej Wielkopolsce. Dzięki jego zabiegom już w 1923 roku ufundowano tablicę upamiętniającą wszystkich poległych i zaginionych żołnierzy walczących z Polakami, a co najważniejsze – starannie wybrano miejsce jej umieszczenia. Tablica została wmurowana we wnętrzu kościoła mariackiego (Marienkirche), średniowiecznej świątyni przejętej już w XVI wieku przez luteranów i uznawanej za nieformalną katedrę Marchii Wschodniej.

Pamiątkowa tablica nie zawierała żadnych nazwisk, zresztą dokładna liczba ofiar nie była znana. Kriebel poświęcił zatem kilka lat na ustalenie listy poległych i zaginionych, sprawdzając przebieg wszystkich bitew i potyczek oraz docierając do krewnych uczestników walk. Efektem była „Księga Chwały Marchii Wschodniej” (Der deutschen Ostmark Ehrenbuch), opublikowana w grudniu 1936 roku, zawierająca 1211 nazwisk zabitych (w tym zmarłych w lazaretach i szpitalach) oraz 317 zaginionych. W księdze znaleźli się nie tylko ochotnicy Grenzschutzu, ale także żołnierze regularnych oddziałów wojskowych, członkowie straży obywatelskich i cywile. Do cywilnych ofiar został na przykład zaliczony Johannes Blankertz, nauczyciel z Nadrenii, który w Poznaniu znalazł się jako kapral zmobilizowany do wojska w czasie wojny. Po wybuchu rewolucji w Niemczech zaangażował się w działalność poznańskiej Rady Robotników i Żołnierzy, nadzorując z jej upoważnienia pracę Prezydium Policji. Aresztowany przez powstańców kilka dni po wybuchu walk w Poznaniu, został zastrzelony – według oficjalnego komunikatu – w czasie próby ucieczki na początku stycznia 1919 roku. Osobne miejsce w wykazie ofiar zarezerwowano także dla siedmiu jeńców (w tym pięciu lotników) zastrzelonych w czasie buntu w areszcie na Cytadeli 12 stycznia 1919 roku. Wszystkie nazwiska, które ustalił Kriebel, zostały umieszczone na nowych tablicach pamiątkowych, umieszczonych we frankfurckim kościele mariackim. Otrzymały one stosowną oprawę, a przede wszystkim znalazły się w nowym, bardziej honorowym miejscu niż stara tablica z 1923 roku. Nowe tablice ustawiono w pobliżu ołtarza, w dobrze oświetlonym miejscu, w bezpośrednim sąsiedztwie tablic upamiętniających mieszkańców Frankfurtu poległych na frontach pierwszej wojny światowej. Uroczystość odsłonięcia i poświęcenia nowego pomnika odbyła się 4 lipca 1937 roku, a wziął w niej udział burmistrz Frankfurtu nad Odrą, Martin Albrecht.

Odsłonięcie nowych tablic pamiątkowych w nadodrzańskiej metropolii zwiastowało znaczne przesunięcie akcentów regionalnej polityki pamięci w tym nadodrzańskim mieście, które funkcję gospodarczego i kulturalnego pomostu na Wschód próbowało coraz bardziej zastąpić ideą germańskiego przedmurza. Stało się to widoczne po zmianie granic administracyjnych w 1938 roku. Marchia Graniczna ze stolicą w Pile utraciła wówczas status prowincji, stając się tylko jedną z trzech rejencji prowincji pomorskiej. Zmiana granic wiązała się również z racjonalizacją administracji, gdyż od rejencji pilskiej odłączono powiaty skwierzyński, międzyrzecki, babimojski i wschowski. Dwa pierwsze wymienione powiaty oraz część babimojskiego przyłączono do rejencji frankfurckiej, natomiast drugą część powiatu babimojskiego oraz powiat wschowski znalazły się w granicach rejencji legnickiej, należącej do prowincji śląskiej. Dokonane wówczas zmiany granic administracyjnych powiększyły obszar wschodniej Brandenburgii graniczący bezpośrednio z województwem poznańskim, a przede wszystkim włączyły do rejencji frankfurckiej byłe wielkopolskie ziemie, na których toczyły się walki z powstańcami w 1919 roku. W ten sposób umocniono status rejencji frankfurckiej jako obszaru pogranicza, sprzyjając podtrzymaniu roszczeń Frankfurtu nad Odrą do pełnienia funkcji nieformalnej stolicy całej Marchii Wschodniej. Symbolicznym wyrazem nowej funkcji przedmurza były losy tablicy upamiętniającej żołnierzy Grenzschutzu, wmurowanej w kościele mariackim w 1923 roku. Po odsłonięciu i poświęceniu nowych tablic w 1937 roku, starą tablicę przeniesiono w lipcu 1939 roku do kościoła w Nowym Kramsku, noszącym od 1937 roku nazwę Kleistdorf. W tej dużej wsi koło Babimostu mieszkało wielu Polaków, a nowa nazwa nie upamiętniała znanego frankfurckiego poety Heinricha von Kleista, lecz porucznika Fedora von Kleista, oficera poległego w 1919 roku w walce z polskimi powstańcami oraz wspierającymi ich mieszkańcami tej miejscowości.

Zmiany granic administracyjnych i przesunięcie akcentów polityki pamięci we wschodniej Brandenburgii nie położyło jednak kresu rywalizacji Frankfurtu z Piłą. Marchia Graniczna utraciła wprawdzie status prowincji i została włączona jako rejencja do prowincji pomorskiej, ale przy zachowaniu nazwy Grenzmark Posen-Westpreussen. Pozwoliło to na podtrzymywanie przez Piłę roszczeń do miana depozytariusza dziedzictwa obu utraconych pruskich prowincji, a tym samym nieformalnej stolicy całej Ostmark. W Pile nadal zatem działało regionalne towarzystwo naukowe obejmujące zasięgiem swoich działań teren dawnej Marchii Granicznej sprzed reorganizacji w 1938 roku, a w czasopiśmie „Grenzmärkische Heimatblätter” nadal drukowano artykuły o walkach z polskimi powstańcami. W 1939 roku Hans Jakob Schmitz opublikował artykuł o „polskim napadzie” na wieś Nowe Kramsko (oczywiście nazywaną przez autora Kleistdorf), a w 1941 i 1942 roku ukazały się teksty wspomnieniowe o walkach w rejonie Leszna. Wybuch wojny i przesunięcie granicy daleko na wschód zakończyły wprawdzie misję pruskiej Marchii Wschodniej – w 1939 roku oficjalną nazwę Ostmark otrzymała Austria – ale tradycja walk z polskim powstaniem nadal była podtrzymywana. W 1941 roku Schmitz opublikował obszerną książkę „Historia Kraju Noteci i Warty”, dokonując swoistej syntezy dziejów północnej, nadnoteckiej części dawnej pruskiej prowincji poznańskiej z nowym, utworzonym przez nazistów Okręgiem Rzeszy Kraj Warty. Nie trzeba chyba dodawać, że istotną częścią książki są dzieje walk z polskimi powstańcami w latach 1918-1919.

Po 1945 roku walki niemieckich mieszkańców Marchii Wschodniej z Polakami przestały być częścią niemieckiej polityki pamięci. Stało się tak zarówno z powodu likwidacji najważniejszych instytucji i miejsc pamięci, które organizowały, upowszechniały i podtrzymywały ten fragment historycznej świadomości Niemców, jak i przede wszystkim likwidacji regionalnych społeczności, dla których ten fragment przeszłości był częścią pamięci komunikatywnej, przekazywanej bezpośrednio przez osoby uczestniczące w opisywanych wydarzeniach. Tereny Marchii Wschodniej niemal w całości zostały przejęte przez polskie władze, a ta część rejencji frankfurckiej, która leży na zachodnim brzegu Odry, stała się częścią Niemieckiej Republiki Demokratycznej, w której dokonano w 1952 roku zupełnie nowego podziału administracyjnego, zacierającego dawne regionalne tradycje historyczne. Kościół mariacki we Frankfurcie uległ poważnym uszkodzeniom podczas zdobywania miasta przez Armię Czerwoną w kwietniu 1945 roku i był używany w bardzo ograniczonym stopniu. Prace renowacyjne podjęto w szerszym zakresie dopiero w XXI wieku, ale tablic upamiętniających niemieckich poległych i zaginionych w walkach lat 1918-1919 jak dotąd nie zrekonstruowano.

Historycy z Piły, którzy osiedli po 1945 roku w Niemczech Zachodnich, najwidoczniej niechętnie wracali do dawnych tematów – Hans Jakob Schmitz, mieszkający po wojnie w rodzinnej Nadrenii, w ostatnich latach życia (zmarł w 1954 roku) poświęcił się przede wszystkim badaniom regionalnej historii swej nadreńskiej „małej ojczyzny”.

Ostatnia poważna, niemiecka publikacja podejmująca temat powstania wielkopolskiego, ukazała się w 1980 roku. Jej autor Dietrich Vogt (zm. 1968) nie był jednak przedwojennym mieszkańcem pogranicznych prowincji Rzeszy, lecz byłym dyrektorem niemieckiego Gimnazjum imienia Schillera w Poznaniu. Przed wojną Niemcom mieszkającym w Drugiej Rzeczypospolitej trudno było publikować teksty o powstaniu i publicznie kultywować pamięć o poległych, stąd być może ta późna próba przedstawienia własnej wersji wydarzeń, opracowana i przygotowana do druku dwanaście lat po śmierci autora przez historyka Gottholda Rhodego, syna znanego poznańskiego pastora, Arthura Rhodego. Vogt w grudniu 1918 roku uczestniczył jako niemiecki oficer w owianych legendą wydarzeniach rozgrywających się w Prezydium Policji, a jego opracowanie utrzymane jest w stylu przedwojennych tekstów, łączących pamięć o osobistych doświadczeniach z systematycznie zdobywaną wiedzą źródłową. Od 1980 roku wygasanie niemieckiej pamięci o powstaniu wielkopolskim najwidoczniej postępuje, gdyż temat ten nie znalazł się nawet w obszernym opracowaniu o polsko-niemieckich miejscach pamięci, wydanym na początku drugiej dekady XXI wieku. I trudno się dziwić: skoro nawet Wielkopolanie ubolewają, że ich powstańczy zryw jest słabo znany i niedoceniany w innych regionach Polski, to tym bardziej trudno oczekiwać, by walki z polskimi powstańcami stały się znaczącym składnikiem niemieckiej polityki pamięci i niemieckiej pamięci kulturowej, skoro nie ma już Marchii Wschodniej jako regionu Niemiec, bezpośrednio graniczącego z Wielkopolską.

 

Wybierz Strony

  • 1
  • 2

Powiązane informacje