Kulisy Powstania Wielkopolskiego

Wielkopolskie zwycięstwo 1918/1919

Janusz Karwat

Wybierz Strony

Pierwsze godziny i dni były najważniejsze

W dniu 26 grudnia 1918 r. witano entuzjastycznie w Poznaniu Ignacego Jana Paderewskiego. Dzień następny przyniósł wydarzenia dość nieoczekiwane dla przywódców polskiego ruchu niepodległościowego, w planach których czyn zbrojny przewidziany był na termin późniejszy. Ogólne plany wstępne Tajnego Sztabu Wojskowego zorganizowanego przez Bohdana Hulewicza i Mieczysława Palucha, nie zdążyły dojrzeć do stadium realizacji. Odpowiadając na demonstracje polskie, Niemcy postanowili zamanifestować swoją obecność w Poznaniu, organizując po południu 27 grudnia 1918 r. pochód. Na jego czele stanęli żołnierze miejscowego garnizonu, maszerując na Bazar, gdzie przebywał I. J. Paderewski z misją aliancką. Zaalarmowane kompanie SL i SSiB, przywróciły porządek w mieście. Według raportu szefa brytyjskiej misji wojskowej płk. Harry’ego Herschela Wade’a w Poznaniu, w dniu 27 grudnia 1918 r. doszło do zrywania flag polskich i sojuszniczych na hotel „Bazar”, gdzie przebywał I. J. Paderewski z misją aliancką.

Około godz. 17. w okolicy „Bazaru” padły pierwsze strzały. Do tej pory nie udało się jednoznacznie ustalić, kto pierwszy zaczął strzelać; czy byli to żołnierze niemieccy z 6 pułku grenadierów, czy Polacy ochraniający siedzibę Paderewskich. Zachowane relacje uczestników mówią o niemieckich uczestnikach pochodu strzelających w powietrze z rewolwerów. Gdy na plac Wilhelmowski (ob. Wolności) przybyły kolejne polskie pododdziały, Niemcy wycofali się do gmachu Muzeum obok Bazaru, potem w kierunku gmachu Prezydium Policji. Spontanicznie, bez centralnego kierowania akcją Polaków, oddziały SSiB, SL i samodzielne grupy bojowe zaczęły wypierać Niemców ze śródmieścia. Zajęto arsenał przy Wielkich Garbarach, budynki poczty, rejencji i główny dworzec kolejowy.

W wielu punktach miasta doszło do obustronnej wymiany ognia, m.in. na moście chwaliszewskim, obok gazowni miejskiej, przy ul. Ogrodowej, Zielonej i przy próbie opanowania koszar 6 pułku grenadierów na ulicy Bukowskiej. Kompania SSiB ppor. Edmunda Krausego na narożniku ulic Berlińskiej i Rycerskiej (F. Ratajczaka), została ostrzelana przez Niemców z karabinu maszynowego ustawionego przy wejściu do Prezydium Policji. Szef tej kompanii sierż. Franciszek Ratajczak został ciężko ranny, a po przewiezieniu do szpitala garnizonowego zmarł w trakcie operacji.

Biało-czerwone chorągwie na poznańskich ulicach oraz wywieszone na cześć aliantów flagi francuskie, brytyjskie i amerykańskie oburzyły mieszkających w mieście Niemców i stały się pretekstem do wywołania zamieszek. Zrywanie polskich i alianckich znaków przez niemiecką kontrmanifestację było główną przyczyną rozpoczęcia walk w centrum Poznania. Tak więc spontaniczne lub sprowokowane działania niemieckich żołnierzy i cywilów zostały szybko i sprawnie stłumione przez Polaków. W rezultacie doprowadziły one do podjęcia przez Wielkopolan działań powstańczych.

W następnych dniach zajęto Cytadelę, koszary 47 pułku piechoty, artylerii, saperów, taborów i jazdy, fort Grolmana. Niemcy nie potrafili w tej sytuacji podjąć skutecznych kroków do stłumienia insurekcji. Nie otrząsnęli się z zaskoczenia, ponadto nie mieli rozeznania o liczebności polskich formacji. Dezorganizację akcji niemieckiej pogłębiło aresztowanie dowództwa V Korpusu Armijnego i najwyższych urzędników niemieckich. Niemcy zostali pozbawieni kierownictwa wojskowego i cywilnego. Jeszcze 28 grudnia wieczorem Komisariat NRL mianował tymczasowym dowódcą powstania kpt. Stanisława Taczaka, po konsultacji z Józefem Piłsudskim.

Zajęcie Poznania i obiektów koszarowych leżących w jego pobliżu (koszary sołackie, stacja lotnicza na Ławicy, obóz ćwiczebny w Biedrusku), dokonane przez uprzednio przygotowane, zorganizowane i uzbrojone oddziały polskie, było niewątpliwie sukcesem militarnym a także moralnym. Poznań zajęto przy niewielkich stratach (8 zabitych i ok. 20 rannych).

Wybuch walk w Poznaniu stał się hasłem do podjęcia akcji powstańczej w Wielkopolsce. Szybko i samorzutnie uformowały się pierwsze ochotnicze oddziały, złożone przeważnie z mieszkańców jednej miejscowości. Najczęściej, drogą demokratycznego wyboru ustalano dowódcę, przyjmowane takie formy organizacyjne, do których przyzwyczajono się na froncie w armii niemieckiej. Początkowo nie było oddziałów mających charakteru konkretnej formacji. Działały bataliony i kompanie o nazwach terytorialnych, np. kompanie: gołaniecka, stęszewska, powidzka, bataliony: śremski i gnieźnieński.

Do stolicy Wielkopolski podążyły z pomocą oddziały ochotnicze, m.in. batalion z powiatu zachodnio-poznańskiego (ppor. Andrzej Kopa), kompanie: czerniejewska (sierż. Franciszek Złotowicz), kórnicka (ppor. Stanisław Celichowski), średzka (ppor. Alfred Milewski) i pleszewska (ppor. Feliks Pamin). Ruch powstańczy rozszerzył się na wschód i południowy wschód aż do granicy byłego zaboru rosyjskiego. Wyzwolono Wrześnię, Gniezno i Witkowo, a niemieckie oddziały ekspedycyjne wysłane z Bydgoszczy pod Gniezno (400 żołnierzy, bateria artylerii i 30 karabinów maszynowych), zostały 30-31 grudnia powstrzymane pod Łopiennem i Zdziechową. Bitwa o Zdziechową była pierwszym i większym starciem powstańców w warunkach polowych. Miała ona kluczowe znaczenie dla rozwoju powstania nie tylko w powiecie gnieźnieńskim. Rozbite zgrupowanie Grenzschutzu mogło w przypadku zwycięstwa zagrozić Poznaniowi. Po tym sukcesie wśród powstańców gnieźnieńskich zrodziła się myśl uderzenia na Kujawy i Bydgoszcz. Ochotniczy oddział wyruszył 1 stycznia 1919 r. pod dowództwem ppor. Pawła Cymsa. Akcja ta zaktywizowała oddziały ochotnicze z Trzemeszna, Kruszwicy, Mogilna i Strzelna. W krwawych walkach o Inowrocław (5-6 I 1919 r.) uczestniczyło ponad 900 ludzi – w tym dwie kompanie WP przybyłe z Włocławka. Wyzwolenie miasta nastąpiło przy stosunkowo dużych stratach: zabitych 47 żołnierzy i 6 osób cywilnych, około 120 rannych. Niemcy mieli 14 zabitych i nieznaną ilość rannych.

W północnej Wielkopolsce powstanie rozszerzyło się w kilku kierunkach: z Wągrowca, Obornik, Rogoźna na Kcynię i Chodzież; z Nakła i Gołańczy na Mroczę, Wysoką i Ślesin. Kompanie wrzesińskie i gnieźnieńskie wyruszyły na Żnin i Szubin. Walki toczyły się ze zmiennym szczęściem. Pierwsza ofensywa powstańców na Szubin (8 I 1919 r.) zakończyła się porażką i dużymi stratami: 23 poległych, ponad 20 rannych, 92 wzięto do niewoli. Głównym powodem klęski był brak jednolitego dowództwa, współdziałania pomiędzy kompaniami powstańców, a także brak umiejętności kierowania walką przez dowódców. Przejęcie inicjatywy w tym rejonie przez Niemców zahamowało ruch zbrojny w północno-wschodniej Wielkopolsce. Dowodzący oddziałami powstańczymi na tym kierunku ppłk Kazimierz Grudzielski, widząc wzrastające zagrożenie, zwrócił się jeszcze 8 stycznia o pomoc do Dowództwa Głównego w Poznaniu. Tam za wiedzą mjr. Stanisława Taczaka, dzięki wysiłkom ppłk. Juliusza Stachiewicza, podporuczników Mieczysława Palucha i Władysława Zakrzewskiego zorganizowano w trybie alarmowym ochotniczą grupę ekspedycyjną. Pod rozkazami ppłk. K. Grudzielskiego znalazło się około 2000 powstańców, czyli 5 oficerów, 60 podoficerów z 14 ciężkimi karabinami maszynowymi, 8 armat i szwadron kawalerii. Tym razem przeprowadzona ofensywa, tzw. druga bitwa szubińska (11-12 I 1919 r.) zakończyła się sukcesem i usunięciem Niemców ze Żnina, Łabiszyna, Szubina i Złotnik Kujawskich. Powstańcy wyzwolili całą północno-wschodnią Wielkopolskę, opierając obronę na linii Noteci. Przerwali niemieckie linie komunikacyjne, prowadzące z Bydgoszczy w kierunku zachodnim. Powstała możliwość rozwinięcia natarcia w kierunku Pomorza. Jednak dalsza ofensywa na północ została przez Komisariat NRL i Dowództwo Główne wstrzymana. Powodem tego stanu rzeczy była umowa polsko-niemiecka umożliwiająca wycofanie w głąb Niemiec oddziałów z terenu Białorusi.

W Wielkopolsce Zachodniej rolę ośrodka dyspozycyjnego pełnił Grodzisk. Tutaj podjęto działania w celu wyzwolenia obszaru na zachód od Warty. Najpilniejszym celem dla powstańców pod dowództwem Kazimierza Zenktelera było osiągnięcie linii Obry i jezior zbąszyńskich oraz przecięcie połączeń kolejowych, prowadzących z Berlina i Krzyża w głąb Wielkopolski. Zajęto Rakoniewice, Wolsztyn i Nowy Tomyśl. Bez powodzenia toczono zacięte walki o Zbąszyn i Międzychód (4-5 I 1919 r.). Dowództwo Główne w Poznaniu zakazało powstańcom przekraczania linii Obry. Na wydanie tej decyzji wywarł nacisk Komisariat NRL, kierując się względami politycznymi.

Do 30 grudnia 1919 r. przejęto władzę w powiatach kościańskim i gostyńskim. Brak zdecydowania ze strony miejscowych Rad Ludowych do szybkiego działania wykorzystali Niemcy. W Lesznie i Rawiczu sformowali bataliony ochotnicze, otrzymali też wzmocnienie z Wrocławia i Głogowa. Dopiero 6 stycznia z Gostynia pod Leszno wyruszył powstańczy batalion por. Bernarda Śliwińskiego. Zajęto m.in. Kąkolewo, Osiecznę i Pawłowice, uzyskując w ten sposób połączenia na skrzydłach z odcinkiem zachodnim i południowym. Na południu Wielkopolski działania wyzwoleńcze zainicjował tzw. Batalion Pograniczny ze Szczypiorna, składający się z ochotników ostrowskich. Wspomagały go ochotnicze oddziały z Jarocina, Ostrzeszowa i Pleszewa. Dowódcą tego odcinka frontu został ppor. Władysław Wawrzyniak. 31 grudnia 1918 r. zajęto Krotoszyn i Ostrów Wielkopolski. Akcja powstańcza koncentrowała się w Jutrosinie i Miejskiej Górce (ppor. Ignacy Busza).

Komisariat NRL początkowo próbował pertraktować z Niemcami. Przez tydzień zapewniał władze w Berlinie o kontroli nad sytuacją, twierdząc, że są to jedynie lokalne zamieszki. 3 stycznia 1919 r. NRL podjęła uchwałę o przejęciu władzy w Poznańskiem. Jednak o tym fakcie poinformowano władze niemieckie dopiero pięć dni później. Zmieniło to sytuację Dowództwa Głównego (DG), które do tej pory pracowało w ukryciu, tzn. w tylnej części Hotelu Royal przy ul. Św. Marcin. Kilkunastu oficerów tego sztabu, zamiast mundurów, nosiło ubrania cywilne. Dopiero 5 stycznia DG ujawniło swoją działalność, wydając pierwszy rozkaz dzienny. Dokonano podziału obszaru Wielkopolski na 9 okręgów wojskowych. W ciągu pierwszych dziesięciu dni działania oddziałów ochotniczych miały cechy działań nieregularnych. Toczyły się one spontanicznie, własnym torem i według lokalnych możliwości. Z najlepszymi rezultatami przeprowadzano akcje proste.

Przejęcie władzy przez powstańców w miastach powiatowych oznaczało na ogół opanowanie całego powiatu. W wypadkach, gdy Niemcy podejmowali kroki do wyparcia powstańców i zagrażali zdobyczom Polaków, dochodziło do wzajemnej pomocy ochotników z sąsiednich ośrodków (np. Wrześni i Gniezna). Następowała koncentracja oddziałów, a dowódcy po doraźnym przygotowaniu planu, podejmowali działania ofensywne, mające w pewnym sensie charakter rajdowy.

Działania powstańcze w pierwszych dniach cechowała duża żywiołowość i braki w dowodzeniu. Niedociągnięcia te częściowo rekompensowano silną wolą walki i patriotyzmem ochotników. Niejednokrotnie błędy popełnione na polu walki miały tragiczne konsekwencje. Kończyły się śmiercią ich dowódców, m.in. Korneliusza Manna, Edmunda Krausego i Władysława Wiewiórkowskiego.

Po kilkunastu dniach powstania wyłoniła się grupa dowódców, którzy mimo niskich stopni wojskowych (porucznicy i sierżanci), radzili sobie dobrze na stanowiskach przewidzianych dla oficerów starszych stopniem. Należeli do nich m.in.: Edmund Bartkowski, Paweł Cyms, Konrad Golniewicz, Bohdan Hulewicz, Andrzej Kopa, Włodzimierz Kowalski, Ignacy Mielżyński, Zdzisław Orłowski, Mieczysław Paluch, Edmund Rogalski, Stanisław Siuda, Kazimierz Szcześniak, Bernard Śliwiński i Kazimierz Zenkteler.

W pierwszych dwóch tygodniach powstania stan liczebny oddziałów ochotniczych był bardzo płynny. W wielu wsiach i miasteczkach ochotnicy po wykonaniu zadania rozchodzili się do domów. W przypadku kolejnej akcji ponownie werbowano ochotników. Według niepełnych dotąd szacunków formacje ochotnicze na froncie liczyły około 9-10 tys. powstańców. W połowie stycznia 1919 r. siły te wzrosły już do 14 tys. ochotników.

Major Stanisław Taczak, rozumiejąc specyfikę oddziałów ochotniczych, oparł organizację wojska na strukturze terytorialnej. Oficjalnie nie ingerował w życie wewnętrzne oddziałów, a ochotnicy często sami wybierali swoich dowódców, zwracając się do siebie „druhu”, wzorem wyniesionym z „Sokoła”.

Wybierz Strony

Powiązane informacje