Oddziały Powstańcze

Udział kobiet w Powstaniu Wielkopolskim

Anna Barłóg-Mitmańska

Wybierz Strony

Organizacja żywienia i zaopatrzenia

Mówiąc o zapleczu powstańczych działań i aktywności w nim kobiet, nie sposób pominąć żywienia i aprowizacji. Początki powstańczego żywienia sięgają wspomnianego już „Ogniska” na Dworcu Głównym, następnie Izabela Drwęska zorganizowała kilka kolejnych kuchni i punktów wydających posiłki. Dostęp do żywności był jednak ograniczony, a od 1916 roku funkcjonował system zaopatrzenia kartkowego, który szybko objął podstawowe artykuły żywnościowe. Codziennym posiłkiem wydawanym we wspomnianych kuchniach była więc kawa, zupa i chleb.

W chwili wybuchu powstania szefem aprowizacji został farmaceuta i sanitariusz Kazimierz Chmielewski, w zaopatrzeniu pomagały mu jednak głównie kobiety. Przez pierwsze dni powstania, zanim zaczęła funkcjonować polska prowiantura, to Czerwony Krzyż za pomocą swoich kuchni zaopatrywał w żywność całe wojsko w Poznaniu i fortach. W dosłownie kilka godzin zorganizowano ruchome kuchnie, które jeździły ulicami Poznania i wydawały żołnierzom posiłki. Oprócz tego założono również kilka stałych kuchni. Jedna z nich, zarządzana przez pannę Milewską, mieściła się w „Bazarze” – tę Chmielewski utrzymywał z własnych pieniędzy. Druga, kierowana przez panią Góralską, mieściła się w lokalu jej ojca – Grand Cafe przy placu Wolności. Zgłosiła się tam m.in. pochodząca z kupieckiej rodziny siedemnastoletnia Irena Buszkiewicz. Razem z koleżankami-skautkami pomagały przy obieraniu ziemniaków. Istniała jeszcze trzecia kuchnia, mająca siedzibę w Muzeum Narodowym, którą udało się zorganizować Helenie Rymarowicz razem z powstańcem Rucińskim, dzięki transportowi ofiarnie przekazanej żywności. Do obsługi kuchni przyłączyło się natychmiast kilkanaście skautek i innych ochotniczek. W zamku działała kuchnia pod kierownictwem Haliny Łebińskiej, w gmachu policji kuchnia zarządzana przez Teresę Pawlicką, a później powstały jeszcze dalsze tego rodzaju placówki, m.in. na terenie Rzeźni Miejskiej.

Również panie niezwiązane z żadną z oficjalnych jadłodajni pomagały na miarę swych domowych możliwości. Tak właśnie działały Rozalia Nogaj z Chwiałkowskich oraz jej córki i znajome. Rozalia wysyłała dziewczyny z jedzeniem dla powstańców, a te, nie lękając się kul, starały się dotrzeć z posiłkiem prosto na miejsca boju.

Ważną sprawą stało się także zapewnienie kuchniom zaopatrzenia. Rozpoczęcie działań powstańczych wiązało się bowiem z kolejnymi utrudnieniami w dostępie do żywności. W jej zdobywaniu pomagało jednak całe społeczeństwo. Produkty żywnościowe przekazywali kupcy, piekarze, rzeźnicy, rzemieślnicy, każdy kto tylko mógł, spontanicznie oddawał to, co posiadał. Niemałą rolę w dostawie żywności odegrało też ziemiaństwo.

Choć szefami kuchni polowych byli wojskowi, czyli mężczyźni, to główna obsługa kuchni spoczywała w rękach pań. W Opalenicy punkt zbiorczy dla żołnierzy znajdował się na stacji kolejowej, dlatego utworzono tam dla nich kuchnię, kierował nią Borowski, a w wydawaniu posiłków pomagały mu Helena Woziwodzka z siostrą oraz W. Drążanka. Pelagia Klukowska wraz z siostrami zapewniały z kolei gorącą kawę i herbatę powstańcom przejeżdżającym przez Wągrowiec. Przygotowywały dla nich także papierosy, które przerabiały z krajowych cygar i nabijały w tutki. Jako kucharka polowa pracowała również Maria Konieczna, która pełniąc tę służbę została ranna.

W domu rodziny Budnych i pralni na ich podwórzu ulokowano punkt żywnościowy dla powstańców. Kierowała nim pani Wichlińska z Helenowa, a żywność dostarczały okoliczne majątki – Tuczno, Helenowo, Kobylniki i inne. Pani Wichlińska wraz z siostrą – Ostrowską osobiście objeżdżały punkty żywnościowe, kontrolując je i zbierając zapotrzebowanie na produkty, a niejednokrotnie pomagały przy przygotowywaniu posiłków i ich rozdzielaniu.

W Miejskiej Górce Felicja Pietruszyńska zorganizowała w szkole kwatery dla około 80 powstańców. Przygotowywała dla nich także posiłki, początkowo w kotle do prania, a później w kuchni polowej, którą udało się powstańcom zdobyć na Niemcach, a którą ulokowano na podwórzu zagrody jej rodziców.

Gdy rozpoczęły się walki o Zbąszyń, Wanda Niegolewska natychmiast zorganizowała aprowizację odcinka – co wieczór wysłano z Niegolewa transport żywności składający się z konwi z kawą, mleka, cukru, chleba i smalcu. Także Maria Kurnatowska z Gościeszyna wielokrotnie dostarczała powstańcom żywność, organizowała także środki transportu.

Służby łączności i zwiadu

Ogromne znaczenie miała łączność i komunikacja pomiędzy spiskującymi a ukrywającymi się jeszcze powstańcami, a także pomiędzy funkcjonującymi później oddziałami. Sieć telefoniczna w tym czasie dopiero się rozwijała, dlatego informacje między sztabem a oddziałami, a także pomiędzy poszczególnymi oddziałami w większości przekazywane były przez specjalnych łączników i gońców. Służbę tę pełniło wiele kobiet.

Opanowanie dworców i urzędów pocztowych było niezbędne dla dalszego kierowania frontami walk oraz zabezpieczenia dla oddziałów przepływu informacji i rozkazów. Stąd pracujące na poczcie telefonistki pełniły dla powstańców funkcję „kontrolerów”, zwracając uwagę na całość połączeń telefonicznych i telegraficznych, czy też wejścia na określone linie itp. Często pozyskiwały w ten sposób cenne informacje oraz szczegóły rozmieszczenia niemieckich oddziałów, przechwytując niemieckie meldunki. Następnie tajnymi liniami przekazywały te wiadomości spiskowcom, umożliwiały również kontakt pomiędzy spiskującymi. Podobną służbę pełniły również telegrafistki pracujące na dworcach kolejowych.

Jako łączniczka na poczcie pracowała 25-letnia Maria Hundt. Tajną linią polową podłączona do centrali telefonicznej, przekazywała powstańcom informacje o rozlokowaniu jednostek niemieckiego Grenzschutzu. Została jednak zdekonspirowana przez inną pracowniczkę poczty – Niemkę i postawiona przed sądem. W wyniku interwencji władz powstańczych Bank Ludowy w Kępnie złożył za nią kaucję i do kolejnej rozprawy została ona warunkowo zwolniona. Tymczasem powstanie się zakończyło, a Niemcy Wielkopolskę opuścili.

Gońcami pomagającymi powstańcom były m.in. siostry Budne – zaledwie 14-letnia wówczas Kazimiera i jej 18-letnia siostra Zofia. Ich ojciec po powrocie z frontu włączył dzieci w działalność konspiracyjną. Kazimiera i Zofia przekazywały meldunki i listy od ojca jego współpracownikom – m.in. księdzu Bajerleinowi, Wichlińskiemu z Tuczna, Wichlińskim z Helenowa.. Zlecał im także zdobycie od stacjonujących w Inowrocławiu Niemców informacji dotyczących rozmieszczenia ich wojsk. Jako że obie dobrze znały język niemiecki i mogły dzięki temu podawać się za Niemki, były w tej kwestii bardzo skuteczne.

Łączniczką, gońcem bojowym była również pochodząca z chłopskiej rodziny Klara Słowińska. Mając 12 lat została gońcem kompanii łabiszyńskiej, którą dowodził ppor. Tadeusz Fabian, a do której trafiła wraz z ojcem. Przenosiła meldunki podczas walk powstańczych pod Antoniewem, Rudami i Rynarzewem oraz podczas działań powstańczych na przedpolu Bydgoszczy i nad Notecią. Dostarczała także listy dla rodzin oraz żywność i odzież dla powstańców. Nie brakło jej odwagi, nierzadko bowiem przenosiła meldunki wzdłuż linii ognia. Podczas ostrzału rodzinnej wsi przez artylerię została ranna. Mimo natychmiastowej pomocy i hospitalizacji nie udało się uratować jednej z nóg i Klara została inwalidką.

Wybierz Strony

Powiązane informacje