Upamiętnianie

„Pierwsi żołnierze Polski Ludowej”?

Środowisko weteranów i tradycja powstania wielkopolskiego 1945–1956 autor: Przemysław Matusik Kronika Miasta Poznania" 2018, nr 3, Wydawnictwo Miejskie Posnania

Wybierz Strony

Teraz dysponentem tradycji powstania wielkopolskiego stał się poznański oddział ZBoWiD. Nie sposób nie zauważyć, że wiązało się to z wyraźnym obniżeniem jej rangi i podporządkowaniem ówczesnemu dyskursowi historycznemu komunistycznej władzy. Drastycznym przykładem tej tendencji było skandaliczne rozebranie w listopadzie 1951 roku pomnika Powstańców Wielkopolskich w Pogorzeli. Wynikało to z faktu, że na znajdującej się na pomniku tablicy pod nazwiskami poległych powstańców umieszczono także nazwiska poległych w wojnie bolszewickiej, widoczne pomimo zamazania ich smołą. Jak zbulwersowanym powstańcom – członkom ZBoWiD – wyjaśnił I sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR w Krotoszynie: „Partia poleciła usunąć tablicę z niewłaściwym napisem […] i poleciła także rozebranie pomnika, który miał w terenie niewłaściwą tradycję, tzn. taką, jaką cechował napis na tablicy, zwłaszcza ten zamazany”. Fakt ten spowodował w istocie zamarcie pracy koła ZBoWiD w Pogorzeli, którego większość członków stanowić mieli właśnie byli powstańcy wielkopolscy53.

Nie oznacza to jednak, by tradycji powstańczej w ogóle nie kultywowano. Wprawdzie w 1949 roku orgia obchodów 70. urodzin Józefa Stalina nie pozostawiła już miejsca na skromne przypomnienie wielkopolskiego zrywu, jednak w następnych latach odbywały się w Wielkopolsce obchody jego rocznicy, o czym niekiedy Zarząd Okręgu przypominał Zarządom Oddziałów54. Sprowadzały się one przede wszystkim do okolicznościowych akademii czy spotkań. Przy tej okazji porządkowano groby powstańcze, a poznańskie gazety zamieszczały sprawozdania z uroczystości, a niekiedy i okolicznościowe artykuły55. Centralne, wojewódzkie obchody odbywały się w Poznaniu, choć zatraciły one publiczny wymiar, stały się bardziej wewnętrznym świętem kombatantów ze ZBoWiD. Jeszcze w 1951 roku najpierw zebrano się na cmentarzu Górczyńskim i złożono wieniec na grobach powstańców, podczas gdy w tym samym czasie delegacja złożyła wieniec „u stóp pomnika na Cmentarzu Bohaterów”. Następnie odbyła się w Domu Drukarza przy ul. Inżynierskiej akademia z udziałem przedstawicieli KW PZPR i organizacji społecznych, w czasie której po wystąpieniu prezesa Okręgu ZBoWiD (Józefa?) Matyni i okolicznościowym referacie zebrani obejrzeli program artystyczny, na który złożyły się występy śpiewaków Opery Poznańskiej, chóru Towarzystwa Muzycznego oraz zespołu recytatorskiego Związku Młodzieży Polskiej56.

Podobny schemat obchodów kolejnych rocznic powstania wielkopolskiego miał miejsce także w następnych latach, choć nie zbierano się już wspólnie na cmentarzu Górczyńskim, lecz jedynie wysyłano tam (podobnie jak na cytadelę) delegację z wieńcem. Centralnym punktem była akademia. Bardziej podniosły charakter nadano obchodom zorganizowanym z okazji 36. rocznicy powstania wielkopolskiego w 1954 roku, co wynikało z chęci wpisania ich w ciąg uroczystości związanych z 10. rocznicą wyzwolenia Wielkopolski przez Armię Czerwoną w styczniu–lutym roku następnego57. W Poznaniu odbyły się one tym razem nie w Domu Drukarza, lecz w Garnizonowym Klubie Oficerów Wojska Polskiego przy ul. Niezłomnych i wzięło w nich udział – według oficjalnych sprawozdań i relacji prasowych – ponad tysiąc osób. Program nie odbiegał od tego z lat poprzednich: rozpoczęto od hymnu państwowego, po powitaniu uczczono poległych chwilą ciszy, następnie wygłoszono okolicznościowe przemówienie, wręczono dyplomy uznania 23 byłym powstańcom, a po odśpiewaniu Międzynarodówki58, która zastąpiła tradycyjną Rotę, w „bogatej części artystycznej” wystąpili artyści Opery Poznańskiej i „balet Spółdzielni Krawieckiej »Pokój« w Poznaniu”. Uroczystość zakończono „tradycyjną lampką wina dla aktywu ZBoWiD i wyróżnionych dyplomami uznania”59. Znamienne, że jednym z punktów spotkania było uchwalenie „listu solidarnościowego” adresowanego do kontrolowanego przez komunistów i działającego w Niemczech Zachodnich Zrzeszenia Prześladowanych przez Reżim Nazistowski (Vereinigung der Verfolgten des Naziregimes), co pozwalało stwierdzić, że akademia w Poznaniu „przerodziła się w manifestację solidarności międzynarodowej, przyjaznych uczuć do narodu niemieckiego i sił pokoju, przeciwko wojnie i faszyzmowi”60.

Ten ostatni wątek, odbiegający skądinąd zdecydowanie od tak mocno akcentowanej w latach 40. bezkompromisowej niechęci do „germańskiego gada”, uznać trzeba za dość typowy. Samo powstanie jakby nie było wystarczającym powodem do organizowania jego obchodów, trzeba było przy tej okazji koniecznie coś jeszcze załatwić, co w grudniu 1954 roku niejaka tow. Lutoborska ujęła wprost: „musimy zastanowić się, jaką korzyść chcemy mieć z tej 36 r[ocznicy]; cały wysiłek powinien być zwrócony głównym ostrzem [sic] na remilitaryzację Niemiec itp.”61. Znamienne też, że owe wspomniane wyżej dyplomy uznania wręczono powstańcom nie jako takim, ale – jako „przodownikom pracy” lub „zasłużonym w pracy dla Polski Ludowej”62. Tego rodzaju nastawienie nie było chyba najlepiej odbierane w kręgach weteranów. Tym bardziej, gdy zestawilibyśmy ten wymiar obchodów rocznicy powstania wielkopolskiego z innymi, wpisanymi w ogólnopolski grafik aktywności ZBoWiD, jak corocznie obchodzona rocznica wyzwo- lenia obozów koncentracyjnych, 1 maja, 22 lipca czy wreszcie rocznica rewolucji bolszewickiej i miesiąc przyjaźni polsko-radzieckiej. Zresztą, działając w ramach Frontu Narodowego, Związek pełnił przede wszystkim funkcję „pasa transmisyjnego” partii do mas, a do tego uczestniczył w wielu akcjach niemających jako żywo nic wspólnego ze sprawami kombatantów, by wspomnieć akcję skupu zboża, zwalczania stonki ziemniaczanej, zbioru buraków cukrowych, akcji żniwnej czy zakładania spółdzielni produkcyjnych63.

Towarzyszyła temu szczególna wykładnia powstania wielkopolskiego. Klasycznym jej przykładem w trakcie obchodów jego 35. rocznicy była wypowiedź wiceprezesa Zarządu Okręgu ZBoWiD. Jak mówił z emfazą, wybuchło ono „w rok po rewolucji październikowej. Bez strzałów Aurory nie byłoby obalenia cesarstwa niemieckiego, nie byłoby powstania wielkopolskiego”64. Ten wątek natrętnie wracał w rozmaitych konfiguracjach, czyniąc z powstania wydarzenie w istocie rangi drugorzędnej, marginesowy odprysk światowej rewolucji. Oczywiście przyznawano, że powstańcy – w większości robotnicy i chłopi – zerwali zdradzieckie knowania poznańskich elit z Naczelnej Rady Ludowej (dalej: NRL), dzięki czemu Wielkopolska przyłączona została do państwa polskiego, jednak ostatecznie i tak okazali się – mówiąc językiem Wiecha – frajerami, pozwalając sobie odebrać owoce zwycięstwa, które przejęła „szlachta obszarnicza i miejska burżuazja”65. Można było niemal odnieść wrażenie, że w 1918/1919 roku nie było żadnego zwycięstwa, tylko zmiana jednej niewoli (niemieckiej) na drugą (polską), zastąpioną znowu przez niemiecką, z której dopiero (wielko)polski lud wyzwoliła zwycięska Armia Czerwona. Tu już nie mogło być mowy o zajmowaniu pierwszego miejsca w szeregu niepodległościowców polskich, lecz nieuchronna drugorzędność, wtórność powstańców wielkopolskich w stosunku do tych lepszych, walczących „pod przewodem PPR kierowanej przez Bolesława Bieruta”66. Niekiedy łączyły się z podobnymi wywodami dość szczególne konstrukcje historyczne. Ludwik Gomolec, z czasem ważny historiograf powstania wielkopolskiego, potrafił np. napisać, że powodem wybuchu walk był przyjazd do Poznania… 6. Pułku Grenadierów, o Paderewskim nie wspominając ani słowem67. Z kolei Feliks Biłos, atakując tradycyjnie antyrewolucyjne kunktatorstwo NRL, dowodził, że przez nie powstanie nie mogło „objąć swym zasięgiem Ziemi Lubuskiej, co w dużej mierze przesądziło o przyznaniu jej Niemcom” [sic!]68. Niekiedy wikłano się w sprzecznościach: według Biłosa NRL, paktując z Niemcami, umożliwiła stłumienie powstania spartakusowców w Berlinie, z kolei Gomolec przekonywał, że to właśnie dzięki spartakusowcom były możliwe początkowe zwycięstwa naszego powstania69.

Rewizję wykładni powstania wielkopolskiego i zmianę w traktowaniu jego weteranów wiązać należy z przełomem, który przyniósł Poznański Czerwiec 1956 roku70, choć stwierdzenie to wynika z logiki rozwoju wydarzeń, a nie z zasobów źródłowych, które w przypadku wszystkich chyba poznańskich instytucji, w tym i ZBoWiD, wykazują charakterystyczną lukę między mniej więcej 27 czerwca a późną jesienią 1956 roku. Zmieniająca się sytuacja, kryzys stalinowskiej władzy, rozluźniający ideologiczny nadzór nad istniejącymi organizacjami, wreszcie – w przypadku Poznania – odczuwana przez władze konieczność zjednania sobie zbuntowanego miasta stanowiły kontekst nowego kierunku polityki w stosunku do weteranów i tradycji powstania wielkopolskiego. Inicjatywa wyszła tu chyba od Zarządu Okręgu ZBoWiD, który dołączył ją niejako do swego głównego w tym roku przedsięwzięcia, wzniesienia pomnika na terenie byłego obozu hitlerowskiego w Żabikowie. W początkach października gazety doniosły o planach odsłonięcia pamiątkowej tablicy przy ul. Franciszka Ratajczaka71. Rozmawiano o tym także na pierwszym od lat – jak pisano – ogólnomiejskim spotkaniu członków ZBoWiD, które odbyło się w niedzielę 7 października, a uczestniczyć w nim miało 600 osób. Z doniesień prasowych wynika, że to właśnie kwestia powstańców i pamięci powstania wielkopolskiego była głównym tematem obrad: mówiono m.in. o szczególnie uroczystych w tym roku obchodach rocznicy powstania, wydaniu okolicznościowej jednodniówki, do czego została powołana specjalna komisja historyczna, wreszcie o wspomnianej już pamiątkowej tablicy72. Poruszono też kwestię zasiłków czy rent dla wdów i sierot po powstańcach wielkopolskich, zarzucano także, że „b. powstańców wielkopolskich traktuje się gorzej niż powstańców śląskich”, co miało przejawiać się w tym, że nie otrzymują oni należnych im odznaczeń, „o które upominają się od lat”73.

6. Tablica poświęcona Franciszkowi Ratajczakowi odsłonięta w 1956 r., fot. ze zb. cyryl.poznan.plW następnych tygodniach sprawy nabrały dynamizmu. Poznańskie postulaty dotarły do Warszawy, w grudniu Rada Państwa uchwaliła ustanowienie Wielkopolskiego Krzyża Powstańczego, 10 i 11 grudnia delegaci poznańskiego Zarządu Okręgu ZBOWiD spotkali się w Warszawie z przewodniczącym Rady Państwa Aleksandrem Zawadzkim, dowiadując się, że weźmie on udział w obchodach rocznicowych powstania wielkopolskiego w Poznaniu74. Sprawa nie była chyba z ideologicznego punktu widzenia całkiem prosta, Zawadzkiemu przedstawiono, jak się zdaje, również swego rodzaju ekspertyzę dotyczącą powstania, którą wykorzystał z pewnością w przygotowaniu swego wystąpienia. Jak otwarcie pisano na wstępie tego opracowania, powstanie wielkopolskie nie było wówczas przedmiotem specjalnego zainteresowania historyków ani też „nie było włączone do tradycji walk ludu polskiego o wyzwolenie społeczne i narodowe”. Przyczyna takiego stanu rzeczy leżała zarówno w „kierowaniu powstaniem przez ludzi obcych obozowi socjalizmu”, jak i w błędach i wypaczeniach w podejściu do spraw historycznych dekretowanych przez Wydział Historii Partii przy KC PZPR. Wyrażały się one w tym, że „kompasem pracy wydziału nie było […] dążenie do poznania prawdy historycznej, ale aktualne tezy i oceny polityczne kierownictwa partii i kierownictwa WHP”75. Gruntowna krytyka ręcznego sterowania historią przez partyjnych ideologów prowadziła do sformułowania nowego (?) „podejścia” do powstania, sprowadzającego się do trzech, w gruncie rzeczy znanych nam już, argumentów: ludowego charakteru powstańczego wojska, splecenia elementów walki „o wyzwolenie społeczne i narodowe”, czego nie może przekreślić obecność wśród kierownictwa ruchu „ludzi obozu przeciwnego socjalizmowi”, wreszcie wpływu na sukces powstania walki niemieckiej klasy robotniczej „o swoje prawa”, z podkreśleniem „poparcia i życzliwości”, z którymi spotkało się powstanie „w sferach Związku Spartakusa”76. Pod pewnymi względami ciekawsze było dołączone do tego tekstu opracowanie Plebejskie elementy powstania wielkopolskiego, zapewne autorstwa poznańskiego historyka, Witolda Jakóbczyka. Tekst ten, choć daje się sprowadzić do zagadnienia ludowego charakteru powstania, jest zwięzłym i, ośmielę się powiedzieć, entuzjastycznym opisem spontaniczności, oddolności i lokalności ruchu powstańczego, pozbawionym marksistowskiego żargonu, podkreślającym i legitymizującym w istocie specyfikę wielkopolskiego solidaryzmu. Jakóbczyk napomykał zarazem, że „powstańcom sanacja nie mogła ufać”, wskazywał konieczność wzięcia przy ich ocenie pod uwagę agresywnego tępienia ich przez hitlerowską władzę, „z pozycji wrogich postępowi”, wreszcie dokonywał swoistej depolityzacji powstania, przekonując, że zwykli powstańcy „nie walczyli dla żadnej partii, lecz dla ojczyzny”, co zasługuje na pamięć i szacunek. Tego rodzaju wypowiedzi tworzyły nową, zdecydowanie bardziej przychylną atmosferę wokół powstania wielkopolskiego niż kiedykolwiek po 1945 roku77.

18 grudnia poznańskie gazety opublikowały program uroczystości 38. rocznicy powstania wielkopolskiego, donosząc zarazem, że weźmie w nich udział przewodniczący Rady Państwa Aleksander Zawadzki78. Niespełna 10 dni później, 27 grudnia, obchody rozpoczęły się tak jak dawniej od mszy świętej w farze, po której pochód jej uczestników wyruszył z orkiestrą wojskową wokół Starego Rynku, przez pl. Wolności, ul. Ratajczaka i ówczesną Armii Czerwonej do mieszczącego się w zamku nowego ratusza. Tu, w trakcie uroczystego posiedzenia Prezydiów Wojewódzkiej i Miejskiej Rady Narodowej Zawadzki wręczył weteranom powstania odznaczenia państwowe. Następnie wszyscy udali się na ul. Ratajczaka, gdzie dokonano odsłonięcia tablicy ku czci jej patrona, po czym delegacje wyruszyły złożyć wieńce m.in. na cmentarz Górczyński, cytadelę i pod hotel Bazar. O 16.00 wydano w Domu Żołnierza „obiad żołnierski”, dwie godziny później zaś odbyła się w Auli Uniwersyteckiej uroczysta akademia, w czasie której przemawiał m.in. przewodniczący Rady Państwa, a w programie artystycznym wśród podniosłych recytacji i utworów muzycznych znalazł się m.in. wykonany przez chór „Arion” utwór Wacława Lachmanna Sztandary polskie na Kremlu79.

Tak bogate i uroczyste, pierwsze od lat publiczne obchody rocznicy powstania traktowano jako zjawisko niezwykłe, wyrastające z ducha zaszłych przemian. O tym, że w Poznaniu, „mieście, które tak bardzo zaangażowało się w walkę o zburzenie wszystkiego, co stało na przeszkodzie budownictwa socjalizmu, znowu po wielu latach przerwy obchodzimy uroczyście dzień rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego” – mówił prowadzący akademię Henryk Mazur, członek Rady Naczelnej i Zarządu Głównego ZBoWiD oraz prezes jej zarządu poznańskiego, który też wprost wskazywał na umożliwiający to październikowy przełom80. Na tym tle przemówienie Zawadzkiego zabrzmiało dość zachowawczo, odwoływał się on do starych obrazów klas posiadających, usiłujących wykorzystać ruch narodowy szerokich mas ludowych, powoływał się znowu na rewolucję październikową, Lenina i „wystąpienia rewolucyjne niemieckiej klasy robotniczej”, piętnował kunktatorstwo „tzw. Naczelnej Rady Ludowej” łudzącej się poparciem „aliantów zachodnich”, chwalił patriotyzm mas, krytykował niedocenianie wartości powstania w Polsce „przedwrześniowej”. Po raz pierwszy też i ostatni przyznał, że „i w Polsce Ludowej nie od razu doszliśmy do należytej oceny Powstania Wielkopolskiego”, by jednak natychmiast zauważyć, że gdy „Związek Bojowników o Wolność i Demokrację wystąpił z odpowiednią inicjatywą, spotkała się ona z pełnym poparciem władz naszego państwa”. Wywody te kończyły się zapewnieniami, iż znikły przyczyny, które doprowadziły do „tragicznych wypadków czerwcowych”, i wezwaniem, by całe społeczeństwo Wielkopolski wespół z powstańcami wielkopolskimi „jeszcze pełniej, jeszcze goręcej” włączyło się w pracę „nad przebudową naszej Ojczyzny w silne i kwitnące, praworządne państwo socjalistyczne”81.

Jakkolwiek by oceniać to drętwe przemówienie, wyznaczało ono nową tendencję, wpisującą powstanie wielkopolskie w ramy tradycji „słusznej”, kultywowanej i propagowanej przez państwo. Istotniejsza może nawet od jego dość banalnej w końcu treści była zapewne obecność Zawadzkiego na poznańskich uroczystościach. W tle tego faktu tkwiło poszukiwanie przez ekipę Władysława Gomułki szerszej podstawy sprawowanej władzy, z drugiej zaś strony widoczny był nacisk społeczny, niemożność zlekceważenia tak silnie tkwiącej w Wielkopolanach tradycji, choć może też z intencją przysłonięcia za jej pomocą świeżego dramatu Poznańskiego Czerwca. Znamienne, że dwa lata później obchody 40. rocznicy powstania zostaną wpisane w przygotowania do obchodów tysiąclecia państwa polskiego82 – za uznanie władzy trzeba było w końcu zapłacić. Wtedy już środowisko weteranów dysponowało ważnym narzędziem, powstałą w 1957 roku w ramach ZBoWiD Komisją Środowiskową Powstańców Wielkopolskich83, która odtąd pilnowała spraw socjalnych i stała na straży powstańczej tradycji. To jej starania doprowadziły po kilku latach do odsłonięcia w końcu w Poznaniu wspomnianego na wstępie tego tekstu pomnika Powstańców Wielkopolskich.

 

Wybierz Strony

Powiązane informacje