Wielkopolskie Oddziały Powstańcze oraz Siły Zbrojne w byłym zaborze pruskim 1918–1920 — ubiór, oporządzenie, oznaki
Marek Rezler
Wybierz Strony
- Problematyka dotycząca broni i barwy polskiego wojska (...)
- Powstanie wielkopolskie 1918-1919
- Należy wyodrębnić dwa źródła przenikania na teren Wielkopolski mundurów (...)
- Stosunkowo mało znany jest fakt istnienia (...)
- Wojska aeronautyczne (balonowe)
1. Powstanie wielkopolskie 1918–1919
Wybuch rewolucji w Niemczech był jedną z głównych przyczyn gwałtownego załamania się organizacyjnego armii niemieckiej i chwilowego kryzysu dyscypliny. Sytuacja ta znalazła swe odzwierciedlenie również w zewnętrznym wyglądzie żołnierzy. Z jednej strony skończyło się rygorystyczne przestrzeganie przepisów ubiorczych (choć nie we wszystkich pułkach), co było wyrazem czasowego zamieszania w centralnych organach kierowniczych, które z kolei sprawę zewnętrznego wyglądu wojska przesunęło na dalszy plan. Z drugiej zaś strony pojawiły się w ubiorze żołnierza elementy rewolucyjne, po części zapożyczone swym wzorem od oznak noszonych na terenie Rosji. Dotyczy to zwłaszcza noszenia czerwonych opasek, takichże kokardek na piersi i na czapce, a także posługiwanie się w wojsku czerwonym sztandarem.
Rewolucja, która była związana z faktem obalenia dotychczasowej władzy, w naturalny sposób stała się przyczyną powszechnego likwidowania w umundurowaniu oznak podległości służbowej i takich, które w jakikolwiek sposób świadczyły o związkach z nie funkcjonującym już rządem. Na obszarze Wielkopolski zaczęto spontanicznie zrywać oznaki stopni (nierzadko w dość widowiskowy i ostentacyjny sposób, przez odcinanie oficerom naramienników). Ze szczególną gorliwością „degradowano" w ten sposób oficerów — jako najczęściej związanych z obalonym reżimem Wilhelma II. Co przezorniejsi spośród nich sami wreszcie zaczęli odpruwać naramienniki, zdejmować oznaki i odznaki, baretki oraz wstążki orderów i odznaczeń, by nie stać się przedmiotem widowiska na ulicy; oczywiście w znacznej większości przypadków czynność ta nie miała żadnego związku z ewentualną zmianą zapatrywań społecznych czy politycznych.
Likwidacja oznak przynależności do armii cesarskiej i zastosowanie w praktyce oznak rewolucyjnych, połączone było z dużą swobodą wyglądu zewnętrznego. Zaczęły się też pojawiać oznaki świadczące o wewnętrznej organizacji ruchu rewolucyjnego. O opaskach członków Rad Robotniczych i Żołnierskich będzie jeszcze mowa. Poza tym w pułkach niemieckich pojawiła się osoba męża zaufania, który na ramieniu munduru nosił przyszytą czerwoną literę V (Vertrauersmann).
Owe chwilowe, tymczasowe zmiany wywołane wydarzeniami rewolucji, usiłowano usankcjonować prawnie. 17 grudnia 1918 roku delegacje 17 stacjonujących w Berlinie oddziałów, z zastępcą komendanta V0lks — Marinę — Division, H. Dorrenbachem na czele, przedstawiła na I Kongresie Rad Robotników i Żołnierzy szereg postulatów. Jednym z nich była propozycja wydania zakazu noszenia oznak starszeństwa wszystkich stopni. W trakcie dyskusji Kongres 18 grudnia tegoż roku podjął uchwałę, w której stwierdzono m.in.:
„...jako symbol zdruzgotania militaryzmu i obalenia ślepego posłuszeństwa zarządza się w armii zniesienie stopni wojskowych i obowiązek pozasłużbowego noszenia broni". Jednocześnie postanowiono ukrócić samowolę w „degradowaniu" i rozbrajaniu:
„... zniesienie dystynkcji [...] i broni bocznej należy wyłącznie do przywilejów rad żołnierskich, a nie pojedynczych osób", domagano się zniesienia szlachectwa, odznaczeń i orderów. Szybkie działanie ze strony kontrrewolucji uniemożliwiło wprowadzenie tych postanowień w życie.
Na obszarze Wielkopolski usuwanie oznak podległości służbowej i oznak stopni przebiegało w identyczny sposób jak w całych Niemczech. Literatura przedmiotu pełna jest opisów zrywania naramienników niemieckim oficerom i podoficerom, co w tym przypadku miało dodatkowy posmak satysfakcji z upadku władzy zaborczej. Rzadziej też na terenie Niemiec występowały flagi czerwone, natomiast powszechnie zaczęły się pojawiać polskie flagi narodowe. Nie wszędzie proces ten przebiegał jednakowo.
Niepisane zarządzenie o usuwaniu oznak podległości służbowej znajdowało swe potwierdzenie w urzędowych ogłoszeniach nowopowstałych
polskich organów samorządowych. Radykalizm tego kroku niekiedy budził zaskoczenie, natychmiast wykorzystywane przez militarystycznie ukierunkowany odłam społeczeństwa niemieckiego, które za pośrednictwem opanowanych przez siebie Rad Robotniczych i Żołnierskich wymogło np. w Witkowie zgodę na noszenie oznak stopni i znaczka ogólnonie-mieckiego, tzw. kokardy.
Pojawiły się także oznaki władzy rewolucyjnej, reprezentowanej przez RRiŻ. Ich członkowie nosili na lewym ramieniu czerwoną opaskę, która mogła (ale nie musiała) mieć okrągłą pieczątkę z napisem: V0Uzugsaus-schlss des Soldatenrates", „Soldatenrat" lub „Arbeiter — und Solda-tenrat". Czy istniał odrębny przepis ustalający treść napisu na opasce — nie wiadomo. Jedynie można się domyślać, że był on uzależniony od przynależności jego nosiciela do Rady Robotniczej, Rady Żołnierzy czy Wydziału Wykonawczego (na ogół starano się zachować zewnętrzne przejawy odrębności tych wydziałów w ramach samej Rady Robotników i Żołnierzy). Napisy często były dwuczęściowe, przy czym członkowie Rady — Polacy mieli polski napis u góry (niemiecki wówczas był odwrócony), zaś Niemcy — odwrotnie, napisem niemieckim do góry. Niektóre magistraty (m.in. w Borku) pieczętowały opaski działających na ich terenie Rad Robotników i Żołnierzy własnymi stemplami. Trudno dziś jednak stwierdzić ile miejscowości czynność tę praktykowało. Niewykluczone jest, że w ogólnym zamieszaniu, wobec braku zarządzeń (większość tych oznak była tworem własnej inicjatywy ich nosicieli) członkowie Rady Żołnierzy, w odróżnieniu od kolegów z Rad Robotników, nosili, jak np. w Środzie, opaski białe. Z pewnością jednak były to przypadki odosobnione.
Czerwone opaski nie były wyłącznie cechą uczestników Rad Robotników i Żołnierzy. Nierzadko zakładali je także zdemobilizowani żołnierze, którzy aktualnie chcieli dać wyraz swym przekonaniom przez nałożenie opaski rewolucyjnej. W tym przypadku nie było już na niej żadnych napisów i z czasem została wyparta przez narodową polską.
Niektóre miejscowości tworzyły na swym terenie tymczasową policję, której zadaniem było strzeżenie ładu i zabezpieczenie ludności przed skutkami ogólnego, charakterystycznego dla pierwszego okresu każdej rewolucji, zamieszania. W środzie jej członkowie nosili biało-czerwone opaski. Nie wiadomo dziś, jakie były dalsze losy tego zarządzenia. Można jedynie przypuszczać, że z czasem je anulowano, gdyż policjanci niknęli w masie biało-czerwonych opasek podczas powstania. Opaski te zresztą pojawiły się na terenie Wielkopolski niemal następnego dnia po 27 grudnia 1918 roku. Widać tu pewną dezorientację wśród ludności, gdyż z początku nosili je tylko nieliczni, a o braku ich początkowej powszechności może świadczyć choćby zjawisko wydawania wyżej wspomnianego zarządzenia dotyczącego oznak policyjnych. Brak zaufania do „nowych porządków" był zbyt duży, by od razu zaczęto jawnie demonstrować polskość na zewnątrz. Łączyła się z tym także obawa przed kontrakcją z jednej strony w dalszym ciągu urzędujących członków zarządu niemieckiego, z drugiej zaś w dużej części opanowanych przez Niemców Rad Robotników i Żołnierzy. Niepoślednią rolę odgrywały tu również względy konspiracyjne. Trzeba przyznać, że niekiedy metody maskowania przynależności do tajnego związku bywały jak na ówczesną sytuację niemal groteskowe. Podobno zdarzały się przypadki noszenia polskich kokard pod klapami płaszczy. W niektórych miastach Wielkopolski wystąpiła wyraźna próba sił pomiędzy żywiołami polskim i niemieckim, często reprezentowanym przez coraz mniej radykalne w swym charakterze RRiŻ. W Gnieźnie już 19 listopada 1918 r. zezwolono na noszenie oznak stopni wojskowych i kokard cesarskich. 7 grudnia tegoż roku oddział Heimatschutzu, po wkroczeniu do Witkowa zerwał flagi rewolucyjne i zastąpił je cesarskimi. W listopadzie 1918 roku w Lesznie zezwolono oficerom na noszenie ich oznak służbowych, lecz równocześnie z oznakami rewolucyjnymi. Czerwone kokardy na czapkach (częstokroć nawet pośpiesznie wykonane z kartonu) szybko zostały zastąpione poprzednimi.
W przypadku Polaków należy stwierdzić, że nie zawsze czerwone barwy były przez nich akceptowane. Specyfika zaboru nakazywała dawać pierwszeństwo symbolice narodowej przed rewolucyjną. Niekiedy wprost (i to w dość zdecydowany sposób) zastępowano flagi i opaski rewolucyjne — takimiż symbolami polskimi. Coraz częściej też zaczęto tak jak w Ostrzeszowie, usuwać pruskie godło. Przygotowywane były polskie kokardki, rozetki, flagi narodowe. W chwili wybuchu czynu zbrojnego było ich już tyle, że pojawiły się natychmiast — i to w dużej ilości. Za przygotowaniem polskich oznak narodowych poszło gromadzenie mundurów poprzez kradzieże z magazynów, drogą różnego rodzaju omijania przepisów, a nawet przez organizowanie specjalnych akcji jak np. na Urząd Umundurowania w Poznaniu. Mundury i ich części kupowano też od żołnierzy niemieckich. W maksymalnym stopniu wykorzystywano wszelkie przypadki niedociągnięć proceduralnych, zrozumiałych w warunkach rewolucyjnych. W ślad za zbieraniem mundurów poszło gromadzenie (w podobny sposób) broni i oporządzenia.
Niemcy nie przyglądali się biernie poczynaniom Polaków i wkrótce zaczęły się szykany wobec ludności polskiej noszącej znaki narodowe: Szczególnie często zdarzało się to na pograniczu Wielkiego Księstwa Poznańskiego, gdzie żywioł niemiecki był bardzo silny.
Opisane tendencje były charakterystyczne nie tylko dla zaboru pruskiego. Podobne zjawiska, choć tylko w bardziej zalegalizowany sposób, wystąpiły na obszarze zaboru austriackiego, konkretnie — w Krakowie.
Opaski były z reguły oznaką osób funkcyjnych względnie oznaczały przynależność ich nosicieli do konkretnych organizacji. Oznaki te zakładano do ubrania cywilnego, jednak częściej do munduru. Szara brać żołnierska, wracająca tłumnie do domów rodzinnych i zapełniająca w owe dni listopada 1918 roku miejscowości Wielkopolski, zwłaszcza dworce kolejowe, ubrana była w uniformy wyniesione z frontu. Były to mundury wszystkich niemal broni, lecz z pewnymi zmianami, które wprowadziła rewolucja. Jak już wspomniano, zrywano naramienniki i odpinano znaczki z czapek. Jednakże w miarę możliwości starano się zlikwidować nie tylko cechy niemieckie, lecz także upodobnić uniform do ubrania cywilnego, zwłaszcza po powrocie do domu, gdzie ze względów oszczędnościowych zdemobilizowani żołnierze woleli chodzić w pozostałościach frontowego munduru, niż w typowo cywilnym ubraniu. Owe przeróbki dotyczyły głównie płaszczy, jako że noszono je na zewnątrz, na co dzień; zima 1918—1919 była długa i ostra, zatem nie do pomyślenia było już w listopadzie wyjście na zewnątrz pomieszczenia bez płaszcza. Odpruwa-no więc wojskowe guziki z koroną cesarską, zastępując je cywilnymi. Większość zmian poza tym nie wprowadzono, być może dlatego, że nie pozwolił na to brak czasu. Od chwili wybuchu rewolucji do 27 grudnia 1918 roku minęło niewiele ponad miesiąc, w ogólnym zamieszaniu i nieporządku, zwłaszcza w sprawach dotyczących zarządzania. Sytuacja ta znalazła swe odbicie także w wyglądzie nieco zdezorientowanych przyszłych powstańców, którzy jednak szybko doszli do wniosku, że opierając się wyłącznie na Radach Robotników i Żołnierzy nie osiągną w pracy niepodległościowej pozytywnych rezultatów, ze wzmożoną energią też przystąpili do działalności na wpół jawnej.
W tym czasie przystąpiono do formowania kompanii Służby Straży i Bezpieczeństwa. Członkowie tej organizacji — Polacy, nie różnili się wyglądem od kolegów — Niemców. Literatura przedmiotu niestety, nie wspomina o umundurowaniu SSiB. Z pewnością był to uniform typowy dla formacji tamtych dni na obszarze Wielkopolski: mundur niemiecki noszony bez specjalnego przestrzegania przepisów ubiorczych, pozbawiony znaczków na czapce i oznak stopni. Od tłumu zdemobilizowanych żołnierzy członkowie Służby Straży i Bezpieczeństwa różnili się przede wszystkim tym, że występowali z bronią (przy obowiązującym ogólnym zakazie) oraz nosili białe opaski.
Niezależnie od Służby Straży i Bezpieczeństwa tworzono oddziały Straży Obywatelskiej, które miały pełnić podobną funkcję w miejscowościach prowincjonalnych. Wkrótce i tu doszło do rywalizacji polsko--niemieckiej, która przybrała nieco ostrzejszy charakter. Wyglądem członkowie Straży Obywatelskiej niewiele się różnili od żołnierzy SSiB, przy czym oznaki szczegółowo żyły określane przez lokalny samorząd — np. na terenie Szamotuł były to białe opaski.
Od połowy grudnia 1918 roku nastąpiło nasilenie działalności organizacji polskich i coraz częściej widoczne były oznaki polskości na mundurach zdemobilizowanych żołnierzy. Wydarzenia 27 grudnia i późniejszych dni na obszarze prowincji znosiły wszelkie ograniczenia w tym zakresie.
Rozpoczęły swoją działalność regionalne kompanie powstańcze, które w początkach 1919 roku stały się zalążkiem pułków Armii Wielkopolskiej. Formacje powstańcze oparte były o zaciąg ochotniczy i bazowały na trzech grupach rekruta:
- żołnierze zdemobilizowani, którzy bądź zdążyli powrócić do swych rodzinnych domów, bądź też byli w trakcie podróży i przyłączyli się do pierwszego spotkanego oddziału powstańczego;
- żołnierze zwolnieni z frontu z racji zmiany kategorii zdrowia (niezdolni do służby liniowej);
- osoby cywilne, które w armii niemieckiej nie służyły i nie były przeszkolone ze względu na wiek lub też słaby stan zdrowia.
Każda z tych grup inaczej była w trakcie walk ubrana. W każdym bądź razie co najmniej nieścisłe jest stwierdzenie, że powstańcy wielkopolscy szli do boju ubrani na chybił trafił, zgodnie z zasadą: „Co mam, to zakładam". Istniały cechy wspólne, które powtarzały się w składzie poszczególnych grup.
O jednolitości tej czy innej części umundurowania w zasadzie decydowały następujące czynniki:
1. polecenie dowódcy oddziału, który dążąc do jednolitości umundurowania dowodzonych przez siebie żołnierzy, ustalał sposób jego noszenia;
- tradycja nakazująca tak a nie inaczej formować części munduru, oznaki narodowe itp.;
- warunki materialne i zaopatrzeniowe danego oddziału czy formacji, co było szczególnie ważnym czynnikiem wobec braku stałych wytwórni odzieżowych pracujących na rzecz powstania.
Ważnym czynnikiem była także inwencja poszczególnych żołnierzy ustalających między sobą sposób noszenia danej oznaki, wobec braku urzędowych przepisów ubiorczych. Często w jednym szeregu stali: dopiero co zwolniony z frontu ojciec, reklamowany od służby wojskowej dziadek i małoletni wnuk; w ten sposób przedstawiciele trzech generacji występowali w jednym oddziale. Ich ubiór, jakkolwiek nosił wiele cech zwyczajnej pstrokacizny, posiadał jednak wiele cech wspólnych.
W zasadzie starano się w jednym oddziale ujednolicić noszenie oznak narodowych, które występowały w kilku postaciach. Oznaki te występowały wszystkie jednocześnie i nie daje się zauważyć przejścia od jednej do drugiej, chociaż niektóre ich rodzaje noszono czasem łącznie np. orzeł na czapce i biało-czerwona opaska, orzeł i rozetka itp.
Orły były różnego pochodzenia:
- przeniesione z terenu innych zaborów, przy czym orzeł strzelecki (legionowy) występował w dwu odmianach:
- z pełną tarczą Amazonek,
- z ażurową tarczą Amazonek;
- były bezpłatnie rozdawane na ulicy, po wybuchu powstania;
- wykonywane na własną rękę według indywidualnych wzorów, zgodnie z inwencją twórcy.
Należy zaznaczyć, że stałego wzoru orła nie było.
Biało-czerwony metalowy znaczek na czapce wykonywano przez od-krojenie koloru czarnego z dawnego znaczka („kokardy") cesarskiego. Ze względu na zbyt słabą widoczność z daleka tej oznaki, sposób ten jednak stosowano bardzo rzadko lub równolegle z innymi oznakami.
Opaska biało-czerwona stanowiła jeden z najpopularniejszych sposobów określania polskości, najczęściej nosili ją funkcyjni oraz członkowie formacji porządkowych.
Kokarda biało-czerwona wykonana była przeważnie z podręcznych środków, dość luźno związana, z reguły ze swobodnie zwisającymi końcami. Niekiedy łączono je z rozetką. Najczęściej noszona na piersi, rzadziej na czapce.
Rozetka biało-czerwona wykonywana była przeważnie z odpowiednio uformowanych wstążek, lekko marszczona, o różnych odcieniach czerwieni. Przypinano ją szpilką, częściej agrafką. Średnica rozetki nie była określona żadnym przepisem.
Umundurowanie żołnierza polskiego w zaborze pruskim od listopada 1918 r. od stycznia 1919 r. można podzielić na trzy grupy:
- przerobiony mundur niemiecki, z ukierunkowaniem na likwidację cech niemieckich;
- ubiór i oznaki formacji, w których Polacy mogli służyć;
3. umundurowanie polskich oddziałów powstańczych — od chwili wybuchu walk aż do przekształcenia się powstania w regularną wojnę, w której po polskiej stronie wystąpiło jednolite umundurowanie, wyposażone i uzbrojone wojsko.
Zdemobilizowani żołnierze występowali w swoich mundurach wyniesionych z frontu. Czyniono tak z wielu względów:
- w czasie wojny mundur ulega zniszczeniu, gdyż trzeba używać go w różnych warunkach atmosferycznych i terenowych, wykonywać w nim czołganie, krycie, padanie itp. czynności. Żołnierz więc wolał wystąpić zamiast w ubraniu cywilnym — w swoim mundurze frontowym, który go nic nie kosztował, a poza tym już więcej nie był mu potrzebny; na tej zasadzie po każdej wojnie zdemobilizowani żołnierze często chodzą przez pewien czas w umundurowaniu, z odpiętymi oznakami;
- mundur niemiecki był przydatny do akcji specjalnych. Powstańcy wielkopolscy walczyli przeciwko swym kolegom z frontu; nierzadko dawni towarzysze z jednej drużyny zaleźli się teraz po stronach przeciwnych i wzajemnie strzelali do siebie. Wielkopolanie doskonale znali żargon i obyczaje żołnierza niemieckiego i po zdjęciu oznak narodowych nikt nie był w stanie odróżnić Polaka od Niemca. Powstały w ten sposób doskonałe okazje do przeprowadzania wypadów, rozpoznania itp. a także dochodziło do szeregu humorystycznych sytuacji. Nierzadko jednak w czasie walki, gdy oznaki narodowe były niewyraźne, zostały zniszczone lub zabrudzone, dochodziło do tragicznych pomyłek. W rezultacie np. w styczniu 1919 r. pod Osieczna powstańcy musieli sobie sporządzić dodatkowo białe opaski z rozdzieranej bielizny, aby uniknąć nieporozumień w czasie walki.
Opisane sytuacje dotyczyły głównie tych oddziałów, które były jednolicie umundurowane w uniformy niemieckie. Zdobywano je w różny sposób. Przed wybuchem powstania przekazywali je Polakom zaufani ludzie, mający strzec magazynów. Uzyskiwano je także od samych Niemców, którzy w dużym pośpiechu wracając do swej ojczyzny sprzedawali wszystko, co dało się sprzedać. Jeśli chodzi o mundury zdobyte później, w czasie powstania, w magazynach, to albo były to mundury aktualnie dla tworzącej się armii w takiej ilości niepotrzebne (na tej zasadzie gen. J. Dowbor-Muśnicki przekazał 500 ułanek 1 pułkowi Ułanów Krechowieckich), albo były to stare przechodzone sorty (jak np. w Krotoszynie) lub niekiedy uniformy wzoru 1910; takie właśnie otrzymał w styczniu 1919 roku w Inowrocławiu 1 pułk grenadierów kujawskich. Trafiały się także mundury przygotowywane przez Niemców na okres pokoju tzn. wzoru 1910, lecz wykonane z sukna polowo-szarego, zapinane na żółte guziki, z barwnymi naramiennikami, mankietami i kołnierzem (czerwonym dla piechoty). Powstańcy niezbyt lubili te mundury i natychmiast po otrzymaniu ich z magazynu przerabiali, usuwając barwny kołnierz i mankiety. Jazda aż do ustalenia przepisu mundurowego Wojsk Wielkopolskich zachowała uniform niemiecki wz. 1915, zastępując go wiosną 1919 roku polską ułanką.
Na obszarze Wielkopolski znajdowało się w większych miasteczkach szereg magazynów umundurowania (zarówno stałych jak i doraźnych), powstałych w czasie wojny i magazynów pułkowych. W samym Poznaniu, ośrodku szycia umundurowania, było ich kilka. Ponadto duże składy umundurowania znajdowały się m.in. w Biedrusku, Inowrocławiu, Gnieźnie, Krotoszynie i Jarocinie. Niemcy najbliżej granicy Księstwa mieli swe magazyny w Nakle, Pile i w Bydgoszczy. Nie wszystkie magazyny, które zostały zdobyte przez Polaków, dostały się w ręce powstańców nienaruszone; niekiedy, już po wybuchu rewolucji listopadowej, zostały rozkradzione przez wracających do domów żołnierzy.53 Ogólnie jednak udało się ustalić, że podczas formalnego przejmowania magazynów niemieckich w okresie od 14 stycznia do 22 marca 1919 roku wartość przejmowanych zapasów wyniosła w Poznaniu 11.340.000 marek, w Inowrocławiu 104.163 marki — według cen z 1 sierpnia 1914 roku. Poznańska komórka narodowych liberałów już pod koniec XIX wieku wskazywała na konieczność i możliwość rozbudowy tu zakładów konfekcji wojskowej. Z czasem istotnie, Poznań stał się silnym ośrodkiem produkcji odzieży, zwłaszcza mundurowej.55 Nie była to produkcja wystarczająca. Powstańcom brakowało mundurów, obuwia, a szczególnie płaszczy. W strefie frontu południowego dochodziło do zjawiska spekulacji płaszczami wojskowymi, 7 stycznia 1919 r. w Krotoszynie doszło na tle braku płaszczy wręcz do buntu przemarzniętych żołnierzy.
Źródłem umundurowania powstańczego były nie tylko zdobyte w czasie walk magazyny. Niektóre części mundurów wykonywano sposobem chałupniczym, po domach. Dotyczy to zwłaszcza polskich oznak narodowych, orłów i częściowo rogatywek. Trudno dziś zlokalizować adresy domów, w których szyto mundury dla powstańców. Było ich zbyt dużo, a poza tym nie zawsze w pamiętnikach można znaleźć wzmianki na ten temat. Na pewno dla potrzeb powstania pracowali krawcy — Polacy oraz inni rzemieślnicy, którzy produkowali na potrzeby wojska, najpierw niemieckiego, następnie powstańczego i Armii Wielkopolskiej. W Poznaniu np. przy ulicy Dolna Wilda 64, w budynku, w którym mieszkali działacze niepodległościowi bracia Nogajowie, funkcjonował warsztat krawiecki kierowany przez mjr. Frąckowiaka, produkujący części umundurowania wojskowego. Po wybuchu powstania przekazano stamtąd wojskom powstańczym ok. 200 par bryczesów i 300 płaszczy — oczywiście kroju niemieckiego. Warsztat ten zresztą działał nadal, realizując już zamówienia Urzędu Umundurowania.
Starzy żołnierze od początku dążyli do uniformu wojskowego. Ochotnicy cywilni natomiast ubierali się według własnego uznania i możliwości. Mimo to aż niezbyt rzucającej się w oczy różnorodności nie było, gdyż odzież zimowa jest mniej urozmaicona niż ubranie letnie. Ponadto w pole, do walki, nikt nie zabierał z sobą odzieży reprezentacyjnej, ze względów oszczędnościowych. Duże urozmaicenie natomiast, zwłaszcza w pierwszym okresie powstania, występowało w uzbrojeniu. Nie było również wystarczającej ilości oporządzenia, które nieraz zastępowano środkami podręcznymi.
Osobnym problemem jest rozstrzygnięcie sprawy rogatywek w wojsku powstańczym. Jak wiadomo, czapka ta była symbolem polskości, jej posiadanie stanowiło punkt honoru niemal każdej polskiej rodziny. Oczywiście ne było żadnego przepisu regulującego jej kształt czy barwę; jak dotąd, nie udało się znaleźć fotografii przedstawiającej powstańca w rogatywce, choć literatura wspomina o jej istnieniu. Z całą pewnością rozpowszechniła się dopiero w styczniu i w lutym 1919 roku. Należy więc przyjąć, że rogatywki w pierwszym okresie powstania noszono ze względów praktycznych i oszczędnościowych raczej rzadko, zaś po ujednoliceniu wzoru w przepisie mundurowym zanikła potrzeba nakładania rogatywek prywatnych.
Podobnie sceptycznie należy się odnieść do reprodukcji dość często spotykanych fotografii przedstawiających kosynierów z Rozdrażewa, Krotoszyna i Dalewa. Gdyby istotnie w strojach regionalnych (tak jak występują na zdjęciach) ruszyli do boju, w warunkach 1919 roku byłoby to zbiorowe samobójstwo atakujących. W rzeczywistości były to oddziały Straży Ludowej, używane do służby wartowniczej i do celów propagandowych, reprezentacyjnych. Kosynierzy ci jednak nigdy nie weszli do walki tak ubrani i uzbrojeni.
Warunki powstania doskonale sprzyjają tworzeniu się indywidualnych oznak i uniformów bądź to organizacyjnych, bądź też będących tworem inicjatywy i pomysłowości ich nosicieli. Bardzo często zdarzało się, że informacje o tych ubiorach, symbolach i oznakach tworzono dopiero po zakończeniu działań wojennych i często należy się do nich odnieść bardzo sceptycznie. Do takich zagadnień można zaliczyć m.in. sprawę oznak jarocińskiej organizacji „Jedność", o których informacja, dość intensywnie propagandowa, w gruncie rzeczy pochodzi z bardzo niepewnego źródła. Członkowie Rad Robotników i Żołnierzy należący do „Jedności" nosili na lewym rękawie na wysokości ramienia biało-czerwona opaskę (członkowie zarządu dodatkowo z literą Z), pod nią zaś czerwoną opaskę Rady. Szeregowi członkowie mieli jakoby na lewej piersi biało-czerwona kokardkę z napisem „Jedność" i orła na czapce. Oznaki te noszono do niemieckiego munduru. Podobno nie był to pierwszy uniform organizacyjny tego związku, gdyż jeszcze w listopadzie 1918 roku jego komendant miał nosić już na czapce polskiego orła oraz takiegoż orła w kółku na naramiennikach, zaś na lewym rękawie białą opaskę z napisem „Komendant". Zarówno do tych, jak do innych informacji autora wspomnień, jakoby dochodziły tu jeszcze dystynkcje niemieckiego porucznika, należy się odnieść bardzo sceptycznie, gdyż było to już po rewolucji i zezwalano na noszenie polskich oznak, lecz na ogół nie tolerowano (przynajmniej w Jarocinie i okolicy) niemieckich dystynkcji oficerskich.
Również z braku innych oznak nawet członkowie administracji powstańczej urzędujący w poznańskim Bazarze musieli poprzestać na zatknięciu za wstążką kapelusza kartonika z napisem „Komendant" — choć i tu masowy charakter tych napisów i w tym przypadku należy raczej zapisywać na konto bardziej wyobraźni autora relacji niż rzeczywistości. Owe napisy oznaczające pełnioną funkcję były odpowiednie tylko w formach tyłowych i w administracji, natomiast nie do pomyślenia w linii. Tutaj opierano się na pamięci wzrokowej, gdyż żadnych dodatkowych oznak stopnia nie noszono, z wyjątkiem pewnych szczegółów oporządzenia i uzbrojenia, za pomocą których dowódcy w jakiś sposób starali się odróżnić od szeregowych. Dotyczy to zwłaszcza okresu późniejszego, gdy zaczęły się tworzyć mniej lub więcej zorganizowane oddziałki powstańcze. Dowódcy, zwani wówczas powszechnie komendantami (jak wiadomo, w dzisiejszym języku wojskowym nazwy te dotyczą osób pełniących odmienne funkcje), starali się zaopatrzyć w broń krótką zamiast karabina, przypinali sobie szable — nie zawsze pasujące do charakteru formacji — nosili temblaki oficerskie itd. Innego sposobu odróżniania stopni wojskowych i pełnionych funkcji wówczas jeszcze nie było zważywszy, że wobec braku oficerów komendę nad oddziałami powstańczymi przejmowały jednostki nie zawsze posiadające odpowiednio wysoki stopień wojskowy i kwalifikacje — ale o bojowym doświadczeniu. Już wtedy na teren objęty powstaniem zaczęli przybywać oficerowie z innych zaborów, którzy występowali w mundurach swych macierzystych formacji. I tak np. w Krotoszynie w początkach stycznia 1919 roku pojawili się żołnierze w mundurach legionowych, którzy zaczęli budzić zrozumiałe zainteresowanie mieszkańców i przyczynili się do powstania szeregu domysłów i pogłosek.